Szliśmy zaułkami, których wcześniej nie znałem. Nawet nie wiedziałem, że istniały.
Doprowadzili mnie do jakiegoś magazynu.
- Co my tu robimy? - spytałem Chad'a.
- Najprawdopodobniej odbędzie się tu twoja pierwsza akcja, czyli ta najgorsza, ale jak już kogoś zabijesz to potem jest już tylko łatwiej.
Zatrzymałem się i pociągnąłem go za rękaw.
- Jakie zabijesz? Nie ma mowy! Nikogo nie zabiję.
- Stary, stałeś się gangsterem z myślą i nastawieniem, że nikogo nie zabijesz?
- Nie, stałem się gangsterem bo wy mnie zmusiliście.
- Miałeś też drugą opcję, bardziej ryzykowną, ale jednak - przejechał po swojej grzywce.
- Aha, czyli miałem pozwolić na śmierć mojej matki i moją?
- Dobrze wiemy, że teraz też jesteście w takim niebezpieczeństwie. Możecie zginąć w każdej chwili. Jak tylko coś się w tobie nie spodoba Bill'owi, albo wystarczająco mocno zajdziesz mu za skórę to skończy się to tragicznie. Zresztą nie tylko Bill jest dla ciebie zagrożeniem.
- To znaczy? - słuchałem go uważnie.
- Nie tylko my jesteśmy gangiem w tej okolicy, konkurujemy z paroma.
- A co oni mi mogą zrobić, jeśli mnie nawet nie znają?
- Haha - chłopak parsknął śmiechem. - Nawet kiedy nie spodoba im się twoja twarz, mogą cię zlikwidować. Tym bardziej jak usłyszą, że jesteś nowy w naszej grupie. Nienawidzą nas i chcą osłabić nasz skład.
- To jest nienormalne - chwyciłem się za głowę, nie rozumiejąc działania tych grup.
- Tak to już jest w tym zawodzie. Lepiej nie wystawiaj głowy po za grupę bo możesz ją stracić. Nawet wśród swoich. Radzę ci jak kolega z branży - chwycił mnie za ramiona. - Słuchaj uważnie co do ciebie mówimy i nie sprzeczaj się. Wykonuj zadane ci polecenia.
Bill odwrócił się do nas i wykonał ręką gest, który świadczył o tym, że mam się do niego zbliżyć.
- Młody, to będzie twoja pierwsza akcja - włożył mi broń za pasek od spodni i zakrył bluzką. - Tu masz coś bardziej podręcznego - włożył mi w kieszeń scyzoryk.
Mój oddech stał się wyraźniejszy i głośniejszy. Klatka unosiła się rytmicznie do bicia serca. Oblały mnie zimne poty.
- W środku jest nasza - zatrzymał się i odkaszlnął. - Sory, twoja ofiara. Musi zapłacić za zdradę.
- Jaką zdradę?
- Nieważne...
- Widocznie ważne. Chyba muszę coś wiedzieć o człowieku, którego mam... - z trudem przełknąłem silne.- Zabić - spojrzał na mnie i potrząsnął głową.
- Należała do naszego gangu. Pewnej nocy z przyjaciela zamieniła się we wroga. Przeszła do innego gangu, a od nas się nie odchodzi. Musi za to zapłacić. My nie chcemy sobie brudzić rąk, więc ze względu na to, że musisz mieć swojego pierwszego trupa to zadanie jest dla ciebie.
- Należała? Zamieniła? Przeszła? Moment... czemu mówisz to w formie żeńskiej?
Nie odpowiedział mi już na pytanie. Wepchnął mnie do środka, a tam wszystko się wyjaśniło.
- Już wiesz dlaczego? - patrzył w ten sam punkt co ja.
Na środku wielkiej ciemnej przestrzeni, przywiązana do krzesła siedziała dziewczyna. Miała spuszczoną głowę. Coś w środku we mnie zadrżało.
- To jest kobieta!- krzyknąłem zdenerwowany.
- Brawo geniuszu!- zaczęli mi klaskać.
Padał na nią tylko lekki blask, małej lampy zawieszonej pod sufitem.
Nie mogłem opanować trzęsienia się moich rąk i nóg. Przygryzłem wargę i zacisnąłem pięść. Chad stanął obok mnie.
Odwróciłem się w jego stronę i zaczerpując powietrza, potrząsnąłem głową na nie.
- Musisz, przykro mi - szepnął. - Pamiętasz naszą rozmowę? Przypomnij sobie co ci mówiłem.
Zmrużyłem oczy i wbiłem wzrok w podłogę. Przez moja głowę przeleciały skrawki naszej rozmowy. Nagle Chad pomógł mi z przypomnieniem.
-" Słuchaj uważnie co do ciebie mówimy i nie sprzeczaj się. Wykonuj zadane ci polecenia." - zacisnął zęby. -Jak tylko coś się w tobie nie spodoba Bill'owi, albo wystarczająco mocno zajdziesz mu za skórę to skończy się to tragicznie"
- Tak pamiętam, ale to jest kobieta, a raczej dziewczyna.
- To nic nie zmienia. Po prostu podejdź, wyceluj, zamknij oczy i strzel.
- Nie dam rady, nie mogę - otrzepałem ręce.
- Pomyśl o tym w tym sposób, jeśli ty jej nie zabijesz zrobią to za ciebie inni, w bardziej brutalny sposób. W pewnym sensie jej pomagasz.
- Co ty gadasz? Nikt nie chciałbym takiej pomocy.
- No Austin - podszedł do mnie Bill. - Do dzieła stary.
- Bill, ja... - spojrzałem na Chad'a, który ostrzegał mnie żebym tego nie robił.
- Tak?
- Ja... nie zrobię tego przy was. Możecie wyjść? Muszę ja trochę wymęczyć - uśmiechnąłem się cwaniacko, aby myślał że o to mi chodziło.
- Ooo - podniósł ręce. - Rozumiem, chcesz ją dobrze wykorzystać przed śmiercią - puścił w moją stronę oczko.
- Tak - odsapnąłem i spojrzałem na moje dłonie.
Myślał, że chodzi mi o gwałt. Nie miałem zamiaru jej dotykać. Wręcz przeciwnie.
- Nie ma sprawy, każdy zabija inaczej - odwrócił się do reszty. - Okej panowie, wychodzimy. Austin chcę się trochę pobawić - żałośnie gwizdali i śmiali się.
Udawałem, że o to mi chodzi. Przybijałem z nimi piątki kiedy wychodzili.
- Powodzenia - klepnął mnie w ramię Chad.
Zamknęli drzwi, a ich trzask rozniósł się po całym magazynie. Było tam straszne echo. Wiedziałem, że muszę zrobić to po cichu.
Powoli podszedłem do niej. Spojrzałem na jej zapłakanął twarz. Odgarnąłem jej włosy z oczu i ciągnąłem opaskę z ust. Lekko się wzdrygnęła przestraszona. Kiedy odwróciła się w moją stronę jej piękno mnie przygniotło. Była to śliczna brunetka. Miała duże, brązowe oczy i jasną cerę. Jej spojrzenie było kuszące. I ja miałbym ją niby zabić? Nie miałbym serca.
Szczupła i kobieca. Uchyliła usta, aby coś powiedzieć, ale jej przerwałem.
- Ci... - przyłożyłem jej palec do ust.- Nic nie mów. Usłyszą nas.
Pokiwała głową, zgadzając się.
- Nic ci nie zrobię. Teraz zdejmę moja rękę z twoich ust, ale obiecaj, że nie będziesz krzyczała. Chcę ci pomóc.
Kolejny raz skinęła głową.
Kicnąłem przy niej i patrzyłem jej w oczy.
- Słuchaj, sprawa wygląda tak. Kazali mi cię zabić, ale nie zrobię tego. Spokojnie - chwyciłem ją za dłoń, a w oddali zauważyłem drzwi. - Puszczę cię wolno. Pobiegniesz w stronę tych drzwi i wyjdziesz przez nie.
- Dlaczego mi pomagasz? - jej anielski głos zabrzęczał mi w głowie.
Był taki łagodny i niewinny.
- Nieważne, po prostu nigdy nikogo nie zabiłem i nie zabiję.
- To co robisz w tym gangu?
- To już dłuższa historia, opowiem ci kiedyś... jak oboje przeżyjemy - na jej twarzy pojawił się mały uśmiech.
- Dużo dla mnie ryzykujesz. Nigdy się nie spotkałam z takim poświęceniem.
- Kiedyś musi być ten pierwszy raz - przypomniałem sobie słowa Bill'a z dnia, w którym mi to zaproponowali.- Ale wracając, pobiegniesz jak najdalej będziesz mogła i schowasz się.
- Podasz mi swój numer telefonu? - przerwała mi odgarniając sobie włosy i zakładając je za ucho.
- To bardzo ryzykowne.
- Ty też dla mnie ryzykujesz.
- Po co ci mój numer telefonu? - oblizałem wargę.
- Sam powiedziałeś, że kiedyś mi opowiesz swoją historię, po za tym chciałabym ci kiedyś podziękować za to co dla mnie robisz.
- Dobrze, masz przy sobie telefon?
- Nie, ale mam długopis.
Wziąłem go i zapisałem jej swój numer w mało widocznym miejscu, czyli na przedramieniu pod bluzką.
- Proszę, a teraz chciałbym cię o coś poprosić.
- Tak?
- Wiem, że to głupie ale mogłabyś trochę pokrzyczeć? Coś w stylu: " zostaw mnie. A! ratunku! pomocy!?" Wiesz musimy trochę poudawać.
- Haha - cicho się zaśmiała, aby nie robić za dużego echa. - Jasne. - mrugnęła okiem.
Dziewczyna zaczęła wykrzykiwać to o co ją prosiłem. Ja w tym momencie wyciągnąłem broń i celując do góry strzeliłem. Ucichła w tym samym momencie. Wszystko poszło tak jak chciałem. Podbiegłem do wskazanych przeze mnie drzwi i sprawdziłem czy są otwarte. Na szczęście były. Pokazałem jej, że ma tu podejść.
- Wiesz co masz robić?
- Tak, a powiesz mi chociaż jak masz na imię?
- Austin, a ty?
- Demi - spojrzała na mnie spod grzywki.
Szeroko otworzyłem usta.
Demi. To imię było mi dość znane. Od razu skojarzyłem sobie to z moją malutką siostrą. Zastanawiałem się czy razem z tatą są ze mnie dumni.
Tym bardziej musiałem ją uratować.
- Piękne imię Demi - dziewczyna zarumieniła się.- Dobrze, idź już.
Wyszła po cichu za drzwi i patrząc na mnie ostatni raz wyszeptała.
- Powodzenia- skinąłem głową i wróciłem do krzesła.
Nie byłem pewny, czy nie będą chcieli zobaczyć ciała. Obawiałem się, ale nie mogłem teraz na to już nic poradzić. Co prawda mogłem uciec tymi samymi drzwiami, ale naraziłby mamę.
Do dowodów zabójstwa brakowało mi dwóch rzeczy. Trupa i krwi. Tego pierwszego nie miałem, ale krwi miałem pod dostatkiem. Wyciągnąłem z kieszeni scyzoryk i podnosząc jeansy do góry, przeciąłem łydkę. Ostrzę weszło dość głęboko, więc rana mocno krwawiła. Syknąłem z bólu. Natarłem krwią ręce i pobrudziłem trochę koszulkę. Podarłem ją. Kawałem obwinąłem ranę.
- Będzie, że się ze mną szarpała - pomyślałem.
Utykając, wyszedłem. Starałem się do zamaskować, ale nie było to łatwe.
Drugi raz w tym dniu usłyszałem oklaski.
- No chłopie, jak czujesz się z trupem na koncie. Widzę, że dzielnie walczyła - poszedł do mnie Travis.
- Ja czuję się normalnie, a ona już nic nie czuję - próbowałem wczuć się w ich czarny humor.
Szyderczo się zaśmiali, a ja chwyciłem się za głowę próbując sobie w niej wszytko poukładać. Jeśli oni się dowiedzą, że ją puściłem zabiją mnie, ją i dodatkowo moją matkę. Zginął przeze mnie dwie niewinne osoby.
- Dobrze się czujesz? - spytał się Chad.
- Trochę mi nie dobrze - oparłem się o mur i chwyciłem za brzuch.
- Przejdzie ci, to normalne.
- Ma rację, przyzwyczaisz się - powiedział Travis i podał mi nasączoną wodą szmatkę.- Wytrzyj ręce i zapnij kurtkę.
- Zwłok tej dziwki oglądać nie będziemy - syknął Bill.
- Masz rację. Mamy ją w dupie. Zasłużyła na to - odpowiedział mu Nick.
Zrobiłem to co mi kazali i odetchnąłem z ulgą, że nie chcą sprawdzić ciała.
Nie czułem się najlepiej. Noga strasznie mnie bolała, ale dało się z tym żyć. Humor poprawiała mi myśl, że uratowałem właśnie komuś życie.
Genialne <3
OdpowiedzUsuńOby nie znaleźli Demi, bo Austin będzie w tarapatach :c
Nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału *.*
Weny życzę ;*
Dziękuje bardzo ;*
UsuńTo jest genialne,czekam na więcej :) i życzę duuuuuuuuuuuuuuużooooooooooo weny !:)
OdpowiedzUsuńdziękuję ;*
Usuńbossskie *-* super pomysł z tym wszystkim ale za szybko przechodzisz do sprawy. Chodzi mi o to że podręcz czytelników rozpisywaniem coś typu„spojrzałem na nią.widziałem strach w jej pięknych lecz zapłakanych błękitnych oczach.wiedziałem,że nie mogę tego zrobić-odebrać jej życia.” coś w tym stylu. DUŻO Austinowej weny życzę :3 #pozdrawiam
OdpowiedzUsuńA potem będzie, że nudne i ciągnie się jak flaki z olejem XD ale dziękuję za pomysł ;* postaram się bardziej rozpisywać, ale nie aż tak żeby nudzić.
Usuńaaaaa i co teraz będzie!? Austin jaki przebiegły o.o weeeeenyy ;*
OdpowiedzUsuńWiesz troche mało opisujesz. Nie poczólem ich emocji. I nie uważasz, ze to troche dziwne, ze mieli zabić Demi,a gdy zjawił się Austin i ją rozwiązal ona zaczelo go podrywać ? Ze sie nie bała? Nie okazywała tego ? A tak ogólnie to fajne :D
OdpowiedzUsuńWiem, muszę bardziej opisywać. A czemu miała się bać? Była gangsterką. Poradziłaby sobie.
UsuńNawet gangster się boi.
OdpowiedzUsuńnie zawsze. Oni mają już powoli przyzwyczajoną psychikę do tego wszystkiego.
Usuń