niedziela, 21 kwietnia 2013

Rozdział X

- Jednak dałeś radę - podszedł do mnie Chad.
- Tak, jakoś to było - zdenerwowany nie wiedziałem co mu odpowiedzieć.
Nadal próbowałem ukryć fakt mojej przeciętej nogi. Bałem się tylko, aby krew nie przebiła się przez spodnie.
Szliśmy w stronę starego mostu. Chłopacy radośnie podskakiwali i opowiadali sobie żarty, a ja nie mogłem się z tym wszystkim uporać. Co to były za potwory? Wiem, że ona nie zginęła. Wiem, że nic się jej nie stało, ale oni nadal myśleli, że nie żyję mimo tego i tak byli bardzo szczęśliwi. Zastanawiałem się czy oni w ogóle coś czuli, czy mieli serca? Ciągnąłem się parę metrów za nimi. Nie miałem ochoty iść tam gdzie mnie prowadzą. Na samą myśl, że teraz będę ich widział codziennie robiło mi się niedobrze i słabo. Wiedziałem, że na jednej takiej akcji się nie skończy.
Wróciło do mnie spojrzenie Demi. Pełne obawy i lekkiego strachu. Jej brązowe oczy z wielką czarną plamą na środku. Była taka piękna. Jej długie włosy lekko oplatały jej ramiona. Nie jestem w stanie opisać słowami tego co wtedy czułem, a ona bała się o swoje życie, które ja jej uratowałem. Przez to skazałem się na ogromne niebezpieczeństwo. Wystarczy, że ją gdzieś zobaczą, usłyszą, albo dowiedzą się od kogoś, że nadal żyję. Wtedy będę mógł  pożegnać się z życiem razem z nią.
 Ręce drżały mi do teraz, w środku boleśnie ściskał się żołądek. Nie miałem siły oddychać. Miałem ochotę się położyć i zasnąć.
- Ej młody! Co się tak wleczesz? Szybciej bo się zgubisz - krzyknął ktoś z przodu.
- Staram się - złapałem się za bok i pochyliłem.
Potrzebowałem przerwy. Rana była głębsza niż myślałem. Mogłem przeciąć sobie ścięgna. Czułem, że nadal krwawiła. Podniosłem głowę i zobaczyłem zbliżającego się do mnie Nicka. Jeszcze jego mi tu potrzeba.
- Co jest kurwa? Nie słyszałeś? - popchnął mnie. - Masz iść szybciej!
- Nie mam siły! - krzyknąłem mu prosto w twarz.
- To zaraz ci pomogę je odnaleźć - podciągnął rękawy do góry. - Pomóc?
- Jedyną osobą, która potrzebuję pomocy jesteś ty. I to psychologa - ominąłem go i zacząłem iść w stronę grupy.
- Nie zadzieraj z nim bo cię zmiażdży - szepnął Chad.
- To, że ty się go boisz nie znaczy, że ja też mam.
- Słuchaj Austin, wiem co mówię. Nie boję się go, to on raczej boi się mnie. Może i jestem najmłodszy i najmniej groźny, ale jestem bratem Bill'a. Wystarczy, że ten dupek mnie dotknie, a może planować sobie pogrzeb.
-Właściwie to dlaczego tu jesteś? - spojrzałem w tył sprawdzając czy ten pojeb nie planuję zamachu na mnie.
- A jak myślisz? Już ci mówiłem. Jestem bratem Bill'a, on mnie w to wciągnął. Podobnie jak ty nie miałem wyboru.
- No chyba by cię nie zabił - nie dowierzałem jego słowom. Spojrzał na mnie spod grzywki.
- Widać, że go nie znasz.
- Ale... własny brat?
- Dobra, może trochę przesadziłem, ale właściwie mam tylko jego. Mama zapiła i zaćpała się na śmierć, a ojciec został zabity - odsapnął i spojrzał na swoje buty.
- Tylko mi nie mów, że przez... - jego spojrzenie mówiło wszystko.- Co? Chcesz mi powiedzieć, że zabił go Bill? - odwrócił głowę tak, aby nie widzieć teraz mojego błądzącego spojrzenia.
- To ojciec nauczył go takim być. Przez niego Bill wie, że w życiu trzeba walczyć o swoje.
- "W życiu nie dostaję się nigdy tego co się chcę" - powtórzyłem słowa jego brata.
- Dokładnie. Któregoś razu ojciec przyszedł do domu pijany i naćpany. Zaczął bić mnie i matkę. Złamał mi nos i parę żeber. Zawsze chciałem być taki jak Bill, umieć się bronić - odkaszlnął i wbił swój wzrok we mnie. - Sory, nie powinienem ci o tym opowiadać.
- Nie, jest ok. Kontynuuj
- Nigdy nie potrafiłem się bić. Byłem, jestem i będę słaby. Wystarczyło parę popchnięć i ciosów ojca, aby mi coś złamał. Tak właśnie zrobił. Chciałem obronić matkę, ale odepchnął mnie, a ja upadłem jak ostatnia ciota - spuścił głowę.
- Słuchaj każdy z nas kiedyś upadł. Nie ważne jak. Ważne jest to w jaki sposób wstaniesz.
- Ja sam nie wstałem. Do pokoju wszedł mój brat. Chwycił ojca i przerzucił go przez komodę. Kiedy wstał, Bill poprawił mu uderzeniem w twarz. Popchnął go, a on nie złapał równowagi i wypadł przez okno.
Jego oczy były pozbawione jakichkolwiek uczuć. Było widać, że ojciec nic dla niego nie znaczył. Sam dobrze wiem, że chłopak podczas dojrzewania potrzebuję ojcowskiego wsparcia, on go nie miał. Zrobiło mi się go żal.
- Mieszkaliśmy na piątym piętrze - dopowiedział.
- Potrzebowałeś go.
- Tak, był dla mnie tak jakby wzorem do naśladowania. Potem się zmienił i zmienił też Bill'a. Dodatkowo do jego zmiany przyłożył się więzień.
- Więzień? - zmarszczyłem brwi.
- Bill siedział za zabójstwo trzy lata w zawieszeniu na dwa.
- Ile lat minęło już od... - przechyliłem głowę.
- Od śmierci tego skurwiela? Pięć lat. Wystarczająco długo, aby o nim zapomnieć.
- Policja nie sprawdza Bill'a?
- Sprawdza, ale on umie się maskować. Dobrze kryję dowody i wszytko robi po cichu.
- Dobrze kryję dowody? - cofnąłem się unosząc dłonie. - Nawet nie ukrył ciała tamtej kobiety. Zostawił je tak - z czego się cieszyłem.
- Ten magazyn będzie dzisiaj spalony, dowody same znikną.
- Jesteś inni niż oni. Bardziej spokojny i można z tobą pogadać - powiedziałem odgarniając włosy.
- Taki jestem - podniósł ramiona i automatycznie spuścił je na dół.
Resztę drogi szliśmy w ciszy, kiedy już praktycznie byliśmy na miejscu Chad odezwał się do mnie.
- Austin?
- No?
- Czuję, że się dogadamy - w końcu zobaczyłem uśmiech na jego twarzy.
Chyba potrzebował przyjaciela. Osoby, z którą można pogadać. Jego oczy zrobiły się radośniejsze, a skóra nabrała koloru. Widocznie długo to w nim siedziało.
- Z tobą jednym w tej grupie. Gdzie właściwie idziemy?
- Szliśmy - poprawił mnie. - Do naszego domu, tak jakby bazy. Miejsca spotkań.
Byliśmy już na miejscu. Przed nami stał duży szaro-biały, piętrowy dom z żelaznymi drzwiami.
- Witaj w domu młody! - krzyknął Travis.
Chciałem wejść, ale przede mnie wepchnął się Nick.
- Nie przyzwyczajaj się. Długo tu nie posiedzisz - chciałem mu coś powiedzieć, ale nie miałem siły na walkę z nim.

[ oczami Demi ]
Kiedy wyszłam z magazynu zaczęłam uciekać w stronę domu mojej zmarłej cioci. Stał pusty, a ja wiedziałam gdzie są kluczę.
Po drodze co po chwilę odwracałam się, aby sprawdzić czy nikt za mną nie idzie. Emocje i adrenalina rosły z kroku na krok. Wyobrażałam sobie, że czarne auto zajeżdża mi drogę, wystawiają broń i strzelają mi prosto w głowę. Przez co denerwowałam się jeszcze bardziej. Wydawało mi się, że wszyscy na mnie patrzą.
Zaczęłam biec, aby uniknąć wzroku przypadkowych ludzi. Teraz nie byli wstanie na mnie patrzeć, bo siła którą miałam w nogach była niesamowicie duża. Po 10 minutach dobiegłam do starego domu. Podniosłam jedną z doniczek z kwiatami i wyciągnęłam kluczę.
- W tym samym miejscu co zawsze - ścisnęłam je w dłoni.
Odkluczyłam drzwi i jeszcze raz upewniając się, czy nikt mnie nie śledzi weszłam do środka. Wszystko było zakurzone. Wszędzie były pajęczyny i meble owinięte w folie. Czułam się tu bezpiecznie. Wiedziałam, że nikt nie zna tego miejsca i nie ma opcji żeby mnie tu znaleźli, ale serca nadal biło mi jak szalone. Próbowałam się uspokoić. Ściągnęłam worek z sofy, otrzepałam ją i siadłam na niej. Odchyliłam głowę w tył i zamknęłam oczy, pozwalając sobie zaczerpnąć powietrza. Oddech stopniowo się wyrównywał. Serce powoli zwalniało. Kiedy przycisnęłam powieki przypomniała mi się twarz tamtego chłopka. Jego delikatne rysy. Nadal nie mogłam w to uwierzyć, że tak się dla mnie poświęcił nawet mnie nie znając. Zrobiło to na mnie dość duże wrażenie, tym bardziej, że chłopak mi się spodobał. Otworzyłam oczy, a mój wzrok powędrował na moje przedramię. Widniał tam napis, który był lekko zmazał przez pot. Nie mniej jednak dało się odczytać numer i imię.
- Austin, nigdy nie spotkałam się z takim imieniem - szepnęłam, a mój głos poniósł się po całym pokoju.
Wiedziałam, że muszę się jeszcze z nim spotkać.

6 komentarzy:

  1. tu @MemberBfamily .omg,świetny rodział. fajny pomysł z tym ,,oczami Demi'' *-* weny Austinowej <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Super! Jak juz pamietasz z naszej rozmowy na poziomie, będę Ci słodzić :D Haha. Weny życzę *.*

    OdpowiedzUsuń
  3. mówiłam ci już, że zajebisty jest ten blog. i jebać tych debili co porównują wszystko do dangera, świetnie ci idzie ;) xoxo natalcia :D

    OdpowiedzUsuń