- Josh Turner, największy gangster, postrach całego L.A. Na swoim koncie ma największe zabójstwa. Jego kartoteka policyjna ma ponad 500 stron? - przeczytałem na głos kończąc piskliwym znakiem zapytania. - Że co do cholery? - podniosłem wzrok na Chad'a, który pomógł mi znaleźć coś na temat tego Turner'a.
- Tak chłopie, dlatego jest obok ciebie taki szum - westchnął głośno.
- Nazywa się jak ty i Bill...to jakaś wasza rodzina? - spytałem nagle.
- Ta...daleki kuzyn. Dlatego dla naszego gangu był całkiem spoko, wisiał nam kasę i chłopacy się wkurwili. Bill'owi nie przeszkadzało to, że to nasza rodzina, zresztą on mógłby zabić nawet mnie - prychnął.
- Jezus Maria...co ja mam teraz zrobić? - wstałem. - Zabiłem największa szychę, ale nie z własnej woli. Nawet nie wiedziałem, że trzymałem broń. To tak jakby oni go zabili prawda Chad? - spytałem z nadzieją, a chłopak tylko powoli pokręcił głową na "nie". - Kurwa, niech to się już skończy. Nie mam siły
- Będzie dobrze Austin tylko nie poddawaj się presji - patrzył na mnie.
- To znaczy? - przekrzywiłem głowę nie do końca rozumiejąc.
- Wiem, widzę i słyszę, że jesteś pewniejszy tylko dlatego, że kilka typków się ciebie boi, ale w końcu na swojej drodze trafisz na takiego, dla którego będziesz celem i jeśli cię zabiję będzie miał śliczne trofeum.
- Masz racje...
- Oczywiście, że mam. Obserwuję ten świat z boku, trochę już o nim wiem - wstał. - Prześpij się, pomoże ci to.
- Dzięki Chad - przybyliśmy sobie przysłowiową piątkę i wyszedł.
Opadłem na łóżko. Było mi ciężko. Bardzo ciężko. Czułem ten przytłaczający mnie ciężar w klatce piersiowej. Patrzyłem w sufit myśląc o Demi. Ile bym dał żeby się teraz do niej przytulić, wypłakać się jej i usłyszeć słodki głos mojej rozkoszy szepczący mi na ucho, że wszystko będzie dobrze i strasznie mocno mnie kocha. Miałem tylko nadzieję, że nim im nie jest. Ich bezpieczeństwo przede wszystkim.
Otrząsnąłem się z myśli w porę, ponieważ nieznośna fantazja zaczęła mi dokuczać dorysowując jakieś historię. Wstałem i podszedłem do lodówki w moim pokoju. Wyjąłem zimną coca-cole i napiłem się wzdychając na końcu. Oblizując usta włożyłem ją z powrotem na miejsce, otworzyłem okno i sprawdziłem odległość. Chciałem wyjść z domu, a oni siedzieli w salonie. Jakoś musiałem sobie poradzić. Wyszedłem trzymając się rynny i zsunąłem się na dół dość niezgrabnie, ponieważ upadłem. Jęknąłem czując ból w okolicach tyłka, ale postanowiłem nawet teraz być twardym i szybko wstałem, prawie tak szybko jak zszedłem. Otrzepałem się i ruszyłem w stronę przykuwających uwagę świateł. Całe Los Angeles biło rażącymi kolorami neonów o tej porze. Wszystkie kasyna, kluby, imprezy, sklepy właśnie teraz zaczęły normalnie funkcjonować. To ta pora by się zabawić, spić i odprężyć. Oczywiście ja nie szedłem tam po to. Po prostu chciałem się przejść. Po chwili znalazłem się w samym środku wielkiego miasta. Spojrzałem do góry oglądając wysokie budynki oświetlone małymi ledami. Uśmiechnąłem się delikatnie przez ten oszałamiający widok. Pierwszy raz tak dokładnie przyjrzałem się każdej lampce, która tworzyła niesamowitą konstrukcję z tysiącem innych.
Po godzinie skręciłem w jakąś boczną uliczkę zmęczony już tym ciągłym szumem, krzykami, śmiechami i bijącym światłem od każdego budynku. Odetchnąłem głośno słysząc jak powoli jest coraz ciszej. To wszystko zostało za mną. Całą powierzchnie przede mną spowiła ciemność tak, że ledwo widziałem swoje buty. Nagle w otchłani usłyszałem niski kaszel i charczący głos.
- Devil - wymruczał oschle.
- S-słucham? - od jego tonu przeszły mnie ciarki na całych plecach. Chwyciłem za małą berete za moim paskiem.
- Devil - powtórzył głośniej tak, że rozniosło się echo.
- O czym pan mówi? - stanąłem w miejscu wpatrując się w ciemność.
- Devil - usłyszałem kolejny raz. - Ty nim jesteś. Devil to ty - dodał od razu.
- Nie...nie, to nie ja. Musiał mnie pan z kimś pomylić - zagryzłem wargę i dopasowałem dłoń do broni nie wyciągając jej, ale będąc w gotowości.
Przede mną pojawiła się kulka papieru, która uderzyła w mojego buta. Zmrużyłem oczy i pochyliłem się po nią. Rozprostowałem papier i zaniemówiłem. Było to moje zdjęcie z ulicy wraz z czerwonym, grubym i wyrazistym jak światła L.A napisem "Devil".
- Co to jest? - szepnąłem ledwo czując jak moje gardło robi się całe suche od szybko wydychanego powietrza.
- To ty, Devil. Tak nazwała cię ulica - wycharczał ktoś. - Tak nazwało cię miasto. Devil! - krzyknął, a ja podskoczyłem w miejscu.
Odwróciłem się i zacząłem biec w stronę miejsca z którego przyszedłem. W dłoni ciągle ściskałem to zdjęcie. Biegłem coraz szybciej bojąc się odwrócić. Kiedy stanąłem na dobrze oświetlonym chodniku, zebrałem się na odwagę i odwróciłem głowę. Nic nie było widać, ani słychać. Sapałem głośno zagłuszając rytm ulicy. Ktoś na mnie wpadł tak, że upadłem. Nie byłem w tamtej chwili stabilny. Moje nogi były jak z waty.
- Prze-przepraszam - wydukała jakaś dziewczyna i zakryła usta widząc mnie, szybko odbiegła.
- Kurwa - powiedziałem do siebie. - Co tu się dzieje?
Wstałem i rozejrzałem się w koło, założyłem kaptur na głowę zachowując, choć na tyle anonimowości.
Wzrok wbity miałem w marmurowe płyty na chodniku. Krok pewny, a puls przyspieszony.
______________
więcej komentarzy x
Dajcie mi starego, porządnego Austina który nie przeklina co chwilę ;'( Spoko rozdział choć dośc krótki ;) czekamy na nexty ;)
OdpowiedzUsuńgdzie jest jego rodzina? Co z Demi i Alexem ? dawno nic o nich nie było. mam nadzieje że Austin sie zmieni na lepsze.
OdpowiedzUsuń!!!!!!!!!!! git jest ;)) Czekamy na nexty z siostrami ; )
OdpowiedzUsuńJak zwykle zajebiście, ale prosimy trochę dłuższe :D
OdpowiedzUsuńCzekamy na następny rozdział :)
OdpowiedzUsuńPiszesz świetnie!
OdpowiedzUsuńZnakomity rozdział, bardzo dobrze się czyta, masz talent ,więc go nie zmarnuj.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Cudny ,bardzo bardzo !
OdpowiedzUsuńSuper, z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział :)
OdpowiedzUsuńgdzie ty jesteś adminko fb i aska? Fajny rozdział ale przyspiesz troche z tym pisaniem kolejnych ;) bo sie doczekac nie można ;p
OdpowiedzUsuńgdzie kolejne rozdziały? cudny blog ;)
OdpowiedzUsuńDO JASNEJ CIASNEJ!!! Jeśli w tę sobotę nie będzie rozdziału to obiecuje ci, że przyjebie ci patelnią!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńDO JASNEJ CHOLERY!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! MASZ MI NAPISAĆ ROZDZIAŁ DO TEJ SOBOTY,BO Z MOJĄ ZNAJOMĄ ZNAJDZIEMY CIĘ!!!!!!!!!!!!!! A PÓŹNIEJ BĘDZIESZ WĄCHAĆ STOKROTKI OD SPODU!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńMega super blog <3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3 Ale proszę napisz szybciej rozdział
OdpowiedzUsuńNapiszesz coś więcej ? Bardzo proszę ! Uwielbiam twojego bloga :*
OdpowiedzUsuń