niedziela, 17 sierpnia 2014

Rozdział XLI

Obudziło mnie nieznośne światło zmuszające mnie żebym otworzył powieki. Podniosłem je wraz z głową, z mojego gardła wydobył się cichy jęk, gdy poczułem zdrętwiałe ciało. Leżałem na podłodze. No tak, musiałem zasnąć wykończony rozpaczaniem nad sobą.
Wstałem powoli czując i słysząc jak wszystkie zastygłe kości we mnie strzelają. Rozciągnąłem się, a po chwili do moich uszu dotarły podniesione tony. Ktoś kłócił się na dole. Delikatnie bez większego hałasu nacisnąłem na klamkę od mojego pokoju i uchyliłem drzwi. Głosy były teraz wyraźniejsze. Wyszedłem na korytarz zachowując się zupełnie jak w miejscu gdzie trzeba być cicho, mimo że byłem po prostu w domu. Zważając na każdy mój kok szedłem przed siebie. Gdy doszedłem do schodów zatrzymałem się. Już z daleko poznałem, że był to Bill i Nick kłócący się.
- Nie rozumiesz, że skurwiel nam zagraża. Okej, teraz pracuję z nami, dla nas, a co będzie gdy poczuję się pewniej? - warczał wściekły Bill.
- Co ty opowiadasz? Już nie pamiętasz, że on ledwo wie jak trzymać broń?
- Ledwo wie? Jakoś gdy zabijał Turnera, to wiedział doskonale jak to zrobić. Wystarczyło dodać mu odwagi dragami. Słuchaj, ja nie będę tak ryzykował.
- Nie masz czego się obawiać. On jest za głupi, nie wpadnie na to, że jest niebezpieczeństwem dla całego biznesu.
- Głupi to on nie jest...i właśnie dlatego się obawiam. Bo od początku miał najlepiej poukładane w głowię od nas, a teraz doszły do tego umiejętności. Jesteśmy w dupie, zrozum! - wykrzyczał mu.
Stałem tam jak wryty i wyłapywałem pojedyncze dialogi. Przełknąłem głośno gule, która zebrała się w moim gardle, gdy zrozumiałem, że...chodzi o mnie. Chad miał racje, naprawdę się mnie obawiają, a ja serio jestem niebezpieczeństwem dla całego tego bagna.
Może i nie powinienem, ale poczułem w sobie siłę. Poczułem się bardzo pewnie. Tak jak jeszcze nigdy dotąd. Zacisnąłem palce w pięść i uniosłem kąciki ust już knując jakby ich rozpieprzyć.
- Austin, teraz możesz pracować sam. Nie potrzebujesz ani ich, ani Dave'a i Alex'a. Po co ich w to wciągać? Wszystko załatwisz sam bez większego problemu bo przecież masz siłę i przewagę. Górujesz chłopie.- pomyślałem i zaśmiałem się cicho pod nosem wiedząc, że dorośli mężczyźni, zaawansowani gangsterzy oraz mordercy boją się skromnego, nieśmiałego kujona z Texasu.
Teraz już nie jestem jak ten kujon rok temu. Teraz wyglądam zupełnie inaczej. I od środka i od zewnątrz.
Ruszyłem przed siebie zbiegając po schodach z szerokim uśmiechem na ustach. Spojrzałem na nich, a w oczach Bill'a mogłem wyczytać zakłopotanie. Parsknąłem cicho śmiechem i wszedłem do kuchni. Czując się jak u siebie wyjąłem mleko i płatki Travisa, usiadłem i zacząłem je jeść z miski Nick'a, który warknął i chciał już zareagować, ale Bill zatrzymał go dobrze wiedząc co robię. Bawiłem się nimi, teraz mogłem. Zero obaw, przecież jestem najsilniejszy. Wiara w siebie pomagała, mama miała rację najlepiej jest wtedy kiedy rozumiesz każdy swój krok i wierzysz w swoją osobę.
Kiedy zjadłem wstałem zostawiając wszystko i wytarłem usta. Podszedłem do nich.
- Młody, jest akcja - burknął nisko Bill kręcąc językiem w swoich ustach.
- Okej - wzruszyłem ramionami i pobiegłem na górę.
Za plecami usłyszałem ich cichą rozmowę.
- Widzisz co się tu kurwa dzieje? On już jest pewniejszy. Wie, że może z nami wygrać.
- Proszę Cię, dzieciak poczuł się pewniej, a ty od razu srasz w gacie? Co z ciebie za głowa gangu? - prychnął Nick. - I tak go wykończymy. Tylko znajdę sposób.
- Na pewno - dodałem pod nosem i poszedłem do pokoju.
Wszedłem pod prysznic i wziąłem go szybko. Po kilku minutach zszedłem już gotowy.
Kiedy jechaliśmy autem myśląc czy czasem nie przesadzam z tą pewnością siebie i wiarą. Ich słowa za bardzo mnie uskrzydliły przez co poleciałem gdzieś daleko, a prawda zawsze zostanie prawdą. Oni są już zaawansowani w tym co robią, ja to marny uczeń ku ich boku. Cholera, poleciałeś stary. Wciąż jestem przecież tym samym chłopakiem tylko dlaczego oni się mnie tak bardzo obawiają? Może jednak mam powody być dumnym z siebie. Przez ten mętlik i niezdecydowanie wyszła mi gęsia skórka. Potarłem ją rękoma. Auto stanęło. Chyba byliśmy za miastem tyle, że z drugiej strony. Nie kojarzyłem tej dzielnicy. Znowu. Wyszedłem i spojrzałem na piasek, jakby z plaży, który poruszył się pode mną. Patrząc w niebo zauważyłem tylko mocno świecące słońce, które na moment mnie oślepiło. Zacisnąłem powieki, a gdy je otworzyłem zobaczyłem cienie szóstki osób idące w moją stronę. Wytężyłem wzrok by ich dostrzec. Nie znałem ich. Byli bojowo nastawieni.
- Redtaised - powiedział jeden, czarnoskóry.
Zatrzymali się dosłownie dwa metry przed nami.
- Crips - wypalił nagle Bill i zagasił papierosa, którego palił już w aucie.
- Sean, to ten koleś od Turnera - powiedział nieznany mi chłopak do czarnoskórego stojącego na przodzie, jak usłyszałem Crips.
Popatrzył na mnie od góry do dołu, kilka razy. Pokręcił głową.
- No co ty, niemożliwe. Taki młody. Wygląda jak typowy żółtodziób - mruknął do kolegi nie spuszczając mnie wzroku.
- Mówię ci, to on. Zobacz - wytknął mu telefon przed twarz.
- O ja pierdole - zrobił duże oczy.
- Że jak? - spytałem zdezorientowany. - O co do cholery chodzi? - wyrwałem mu komórkę i spojrzałem na wyświetlacz.
"Austin Mahone - radzę uważać na niego. Koleś zabił Turnera" było napisane w sms'ie, a do niego było dołączone moje zdjęcie.
Moja klatka unosiła się i opadała w szybkim tempie. Spojrzałem po ich twarzach i obróciłem się szybkim ruchem, na pięcie w stronę Bill'a.
- Co to ma być?! - niemal, że krzyknąłem machając mu ekranem telefonu przed oczami.
- No co? Prawda - wzruszył normalnie ramionami. - Zabiłeś go, a wieści gangach szybko się rozchodzą. Tym bardziej takie.
Warknąłem zły i uderzyłem go za pomocy tego telefonu w nos słysząc strzelenie kości i pękanie ekranu.
- To przez ciebie śmieciu. Ty go zabiłeś - krzyknąłem i rzuciłem komórkę w stronę kolesi z Crips.
Odszedłem na bok. O dziwo nie słyszałem żadnego biegnięcia za mną czy kroków. Nikt nie chciał mi dołożyć za to, że uderzyłem Bill'a no i zepsułem telefon. Usiadłem na jakiś schodach i splunąłem.
Zabiłem kogoś, a teraz wszyscy się boją. Kogo? Kim on był skoro każdy tak przez to panikuje? Musiałem się dowiedzieć i to szybko.

_____________
Jestem ciekawa czy domyślacie się co będzie dalej :)
Trochę się wypromuję, założyłam bloga o modzie TO TEN BLOG gdybyście mogli to proszę Was o wchodzenie, komentowanie i rozsławianie go. Dziękuję, kocham Was! <3

6 komentarzy:

  1. Boże, co się dzieje z Austinem?! o.O nie chcę żeby był taki jak Redtaised... ;'(

    OdpowiedzUsuń
  2. ;'( mam nadzieję że Austin się zmieni. Weny życzę ; * dobrze że są na tym świecie jeszcze tak oddane Mahomies jak Ty ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Super nie kaz nam czekać długo na następny <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Austin się robi coraz gorszy ;'((

    OdpowiedzUsuń
  5. jeden z lepszych blogów.

    OdpowiedzUsuń
  6. no właśnie a co sie dzieje z Austinem? on taki nie był przecież, strasznie szkoda że tak sie zniszczył. weny ! dobry blog .

    OdpowiedzUsuń