- Jajecznica z boczkiem? - spytałem sam siebie.
Od razu rzuciłem się w stronę drzwi. W kuchni znalazłem mamę, stojącą przy patelni. Uśmiechnąłem się. W końcu coś normalnego do zjedzenia.
- Dzień dobry - poszedłem do niej i pocałowałem ją w policzek.
Chyba trochę się przestraszyła, bo lekko podskoczyła.
- Już wstałeś? Synu, dziękuję ci za to co dla mnie zrobiłeś i przep... - nie dałem jej dokończyć.
- Nie mamo, to ja przepraszam. Nie powinienem na ciebie naskakiwać. To jasne, że to nie twoja wina, że tutaj jesteśmy. Starałaś się. A to, że posprzątałem to tak jakby odpokutowanie za to jak się zachowałem - posłałem jej ogromny, ciepły uśmiech.
- Ale ja...
- Ale ty zrobiłaś pyszną jajecznice, więc siadajmy do stołu i zjedzmy.
Obróciłem się i za moimi plecami usłyszałem cichy śmiech mamy. Tak mi tego brakowało. Przez tą przeprowadzkę w ogóle się nie uśmiechała, a jak już ten uśmiech był to bardzo naciągany. Było mi tak cholernie miło, że to usłyszałem, że sam się do siebie uśmiechnąłem. Ściągnąłem krzesła ze stołu i rozłożyłem talerze i szklanki. Po pięciu minutach mama nałożyła nam jajecznicę. Nalałem soku i znowu poczułem się jak w naszym dawnym domu. Chociaż nie było dużej jadalni i okna na ogród, ale ważne, że jadłem razem z mamą, tą samą jajecznice.
- Czekaj - odłożyłem widelec i oparłem ręce na łokciach, podpierając głowę - Jeśli ugotowałaś taką pyszną jajecznicę, to musiałaś mieć składniki, a przecież mieliśmy tylko hamburgery.
- No tak, ale wyszłam do sklepu i kupiłam potrzebne rzeczy.
- Co? - zdziwiłem się - Wyszłaś z domu? Sama? Od dzisiaj to ja będę robił zakupy. Nie masz wychodzić z domu - zdenerwowałem się.
- Austin, co się dzieje? - przerwała jedzenie.
- Nic, mamo. Po prostu tak będzie lepiej. Będziesz bezpieczniejsza.
- To jest związane z twoimi ranami? Z ludźmi, którzy cię pobili? - patrzyła mi tak głęboko w oczy, że nie byłem wstanie skłamać.
- Tak. Oni mogą cię skrzywdzić, bo nie tylko ja mam rany. Ode mnie też dostali nauczkę. I przyznaję trochę przesadziłem - spuściłem głowę na dół, wiedząc, że zaraz mi się dostanie.
- Co zrobiłeś?- odkaszlnęła, a ja spojrzałem na nią - Pobiłeś się? Ilu ich było?
- Z dwóch - kolejny raz użyła swojego wypalającego dziurę w twarzy wzroku.
- Tak? Jesteś pewny?
- Dobra, może trzech...
- Trzech mówisz? - przechyliła głowę.
- Mamo, czy to ważne? Cieszmy się, ze nic poważnego mi się nie stało. Ale dzisiaj piękna pogoda - próbowałem odejść od tematu.
- Gadaj - widocznie mi się nie udało, bo mama nadal go drążyła.
- Eh - podrapałem się po karku i sapnąłem - Czterech, ale to nie ważne. Dałem radę.
- Ilu? Czy ty oszalałeś? Taka chudzinka jak ty rzuciła się na czterech bandytów. Mogli ci coś zrobić, a nawet - przełknęła silne i zamknęła oczy - Zabić.
- Ale jestem tutaj, nic mi nie jest i żyję. Po co tyle nerwów. Po prostu od dzisiaj to ja robię zakupy -uśmiechnąłem się myśląc, że załagodziłem sytuacje.
- I co mam się teraz tak przez całe życie ukrywać? Jak będą chcieli to mnie znajdą nawet w mieszkaniu, a ja muszę wychodzić do pracy.
- Ja będę na nas zarabiał. Znajdę jakąś dorywczą pracę. Do szkoły muszę chodzić jeszcze tylko rok, a wiesz, że sobie na pewno poradzę. I nie mów tak. Nie znajdą cię.
- Chyba coś ci się poprzestawiało w głowie, przez tą bójkę. Musisz skupić się na nauce, a ja... - kolejny raz jej przerwałem.
- A ty będziesz siedzieć w domu i gotować mi obiadki. Uspokój się, damy radę. Nie jestem już małym chłopcem - chwyciłem ją za rękę.
- Musisz mi zawsze przerywać? To nie kulturalne. Nie jesteś, ale martwię się o ciebie - spojrzała na mnie wzrokiem nadopiekuńczej matki.
- Widocznie muszę, bo nie chcę słyszeć tych bzdur, które chcesz powiedzieć. Dobra, koniec poważnej rozmowy, jemy - zakończyłem dalsze rozczulania się nade mną. Nie lubiłem tego.
Po śniadaniu, poszedłem pod prysznic. Przypomniało mi się, że mam parę nieodebranych wiadomości na telefonie. Ciekawiło mnie kto się tak do mnie natarczywie dobijał. Wyciągnąłem i odblokowałem telefon. Okazało się, że byli to moi dwaj najlepsi kumple. Dzwonili i pisali na zmianę. Napisałem do obu:
" Spokojnie, jestem już ma miejscu. Jest lepiej niż myślałem ( co kompletne wykluczało moją wypowiedź parę dni temu) Nie martwcie się. Jak tutaj wszystko ogarnę to do was zadzwonię. "
Wiedząc, że wszystko jest już załatwione, wszedłem pod prysznic. Dziwne, że w ogóle działał. Woda spokojnie spływała po moim ciele, dając mi uczucie kompletnego odprężenia. Było to bardzo przyjemne. Potrzebowałem długiej kąpieli. Zmyłem z siebie resztki walki i problemów i owijając się ręcznikiem, wyszedłem.
- Możesz już iść, wolne - krzyknąłem do mamy.
- Jesteś gorszy niż kobieta. Ile można siedzieć pod prysznicem?
- Tak, tak - szepnąłem do siebie - Idź bo zaraz wejdę na jeszcze dłużej.
- Nawet nie próbuj - mama rzuciła się w stronę drzwi.
- Okej, spokojnie.
Odchodząc od łazienki, śmiejąc się usiadłem na sofie. Myślałem o tym co napisałem w sms. Okłamałem ich, ale musiałem to zrobić. Nie chciałem, żeby się martwili. Wystarczy, że moja rodzicielka żyje w strachu. Wiedziałem, że gdyby było coś źle i oni by o tym wiedzieli to pewnie już by tutaj byli. Nie obronie trzech na raz. Ledwo obroniłem sam siebie.
Usłyszałem pisk opon. Wyjrzałem przez okno, aby sprawdzić kto tak szarżuję i wtedy doznałem ogromnego szoku. Cofnąłem się i zakryłem ręką usta. To byli oni. Ci sami co wtedy. Wyszli z samochodu i skierowali się do wejścia.
- Kurwa - syknąłem - Szukają mnie.
W takich chwilach mogłem używać tylko wulgaryzmów. Innych określeń na to gówno nie było. Rzadko przeklinałem, ale ta sytuacja była wyjątkowa. Od razu pobiegłem pod łazienkę. Zacząłem dramatycznie walić w drzwi.
- Mamo! - krzyczałem, ale nie za głośno - Wyjdź szybko. Proszę cię.
- Co ty wyrabiasz? Jeszcze nawet się nie zdążyłam rozebrać.
- I dobrze, nie rozbieraj się. Wyjdź.
- To jakieś żarty Austin? - ciągle nie dowierzała.
- Żadne żarty mamo, oni tu są. Wyjdź - po tych słowach, szybko wyszła.
- Oni?
- Nie czas na pytania. Wejdź do pokoju i zaklucz się - nadal przede mną stała - Co ty robisz? Mówię, że masz tam wejść i zakluczyć się -wepchnąłem ją do środka.
Widziałem, że się bała. Gdy zamykała drzwi, przez szparę zauważyłem, że miała oczy wypełnione łzami. Bała się tam samo jak ja. Usłyszałem kroki. Stałem na przeciwko drzwi obawiając się najgorszego. Zauważyłem, że drzwi są niezamknięte. Podbiegłem do drzwi i z precyzją próbowałem je zakluczyć. Wiedziałem, że zamek robi dużo hałasu. Robiłem to jak najciszej potrafię. Byli już na naszym piętrze. W końcu udało mi się bezszelestnie zamknąć drzwi. Usłyszałem skrzyp klamki i odwracając się ujrzałem wystawioną, po za pokój głowę mamy.
- Zwariowałaś kobieto? Wchodź tam - wciskałem jej głowę.
- Austin, boję się. O ciebie najbardziej. Proszę cię ja chcę być tam z tobą - chwyciła mnie za rękę, a ja słyszałem jak pukają do mieszkania obok.
- Mamo, nie teraz. Nie czas na sceny - objąłem jej głowę rękoma - Obiecuję ci, że nic mi nie będzie. Ale dla bezpieczeństwa wejdź tam. Jak znajdą się w mieszkaniu, spróbuj przejść przez żelazne schody na dół - było na tyle dobrze, że przylegały one bezpośrednio do naszej ściany - Jak już będziesz na dole uciekaj ile masz sił. Jak najdalej. Nie przyznawaj się do mnie. O mnie się nie martw, dam sobie radę - zamknąłem drzwi.
Wziąłem głęboki oddech i spojrzałem w stronę wejścia. Usłyszałem trzaśnięcie drzwiami. Pewnie to sąsiad. Sprawdzili go, a teraz będą chcieli sprawdzić nas i znajdą to co chcieli. Mnie. Spojrzałem w prawo i dostrzegłem nóż leżący na stole. Chwyciłem go. To była moja jedyna broń. Wiedziałem, że jestem spisany na straty. Nie dam sobie rady. Myślałem tylko o wystraszonej mamie. Czy ona w porę ucieknie i jak poradzi sobie w mieście. Ktoś puknął w drzwi. Starałem się nie ruszać. Zapukali jeszcze raz. Teraz nawet nie oddychałem. Strach dawał się we znaki. Mój żołądek boleśnie się kurczył, a serce waliło jak oszalałe. Myślałem, że już jest po mnie, że to moja ostatnia minuta życia, kiedy usłyszałem rozmowę.
- Stary, chodź tutaj nikt nie mieszka.
- Skąd wiesz? A jeśli się ukrywa?
- Niemożliwe. Dobrze, wiesz, że wcześniej go tutaj nie widzieliśmy. Nie mógłby tutaj mieszkać. To był jakiś dupek z innego miasta, albo dzielnicy.
- Tak, dobrze. Uwierz mu - powtarzałem sobie w myślach.
- Musimy to sprawdzić.
- Nie ma sensu i czasu. Zaraz będą tutaj psy. Pewnie ten stary dziad z pod czwórki już ich zawiadomił.
- Dobra, ale nie myście, że mu tak łatwo odpuszczę - uderzył pięścią w drzwi - Słyszysz?
Wystraszyłem się. Czułem wielką górkę w gardle. Nie wiedział, że tutaj jestem, ale jednak się obawiałem. Dźwięk zamykających się na dole drzwi rozniósł się na klatce. Powoli, na palcach podszedłem do okna, na bezpieczną odległość. Widziałem jak wsiadają do samochodu. Jeden spojrzał w moje okno, ale stałem za daleko, żeby mnie zobaczył. Gdy już odjechali, wypuściłem powietrze. Zacząłem chodzić nerwowo po pokoju i przypomniałem sobie o mamie. Wtargnąłem do pokoju. Ona siedziała już na parapecie, wystawiając nogi za okno.
- Spokojnie mamo, to ja. Odjechali.
Weszła z powrotem i mocno się do mnie przytuliła.
- Nie wiesz nawet jak bardzo się bałam - po tych słowach przytuliłem ją mocniej.
- Coś o tym wiem. Na szczęście nic się nie stało.
- Nie możemy tak żyć Austin. Dobrze o tym wiesz - spojrzała na mnie.
- Wiem, ale wiem też o tym, że nie mamy innego wyboru. Jak zrobię trochę siana i się ustatkujemy to wyjedziemy stąd. Możliwe nawet, że do naszego rodzinnego domu, a na razie siedź w mieszkaniu Nie masz wychodzić. Nawet wynosić śmieci. Ja to będę robił - pocałowałem ją we włosy i przełknąłem ślinę z obawą o jutro.
________________
Ogłaszam, że posty będą dodawane co kilka dni. Nie będę ich pisała codziennie bo w końcu skończą mi się pomysły na dalsze rozdziały. Kolejny będzie w środę.
________________
Ogłaszam, że posty będą dodawane co kilka dni. Nie będę ich pisała codziennie bo w końcu skończą mi się pomysły na dalsze rozdziały. Kolejny będzie w środę.
Ja mam nadzieję że to wszystko doprowadzi do tego że on zacznie śpiewać i Austin będzie mniej więcej zbliżoną postacią do prawdziwego Austina ;)
OdpowiedzUsuńNadzieja matką głupich XD nie no ale ok, żyj sobie tą świadomością, chociaż Austin z bloga nie będzie śpiewał XD
OdpowiedzUsuńCoraz lepiej :)
OdpowiedzUsuńFANKA NUMER JEDEN PRZEPRASZA ZA OPÓŹNIENIE !
OdpowiedzUsuńprzepraszam, ale to przez tą wycieczke i Austa, bo o 1 w nocy mu sie ustreama zachciało robić -.- :D
ale komentarz zostawiam xd
pytanie:
CO ON DO CHOLERY CHCIAŁ ROBIĆ Z TYM NOŻEM ?!
prosze Cie nie rób z niego mordercy ! :o
bić sie może, ale bez przesady ! xd
Kocham Go za tą opiekuńczość <3
wogóle autobus blokuje moją wene :c
mówiłam, że pisze z autobusu ?!
chyba nie :c
no ale teraz już wiesz :p
Aust w moich słuchawkach mnie rozprasza :/
więc kończę xp
nadal nie mg sie skupić po wczorajszym :o
widzisz... już gadam głupoty ;_;
dobra...
WENY życzę <3
Ale ten rozdział cały czas w napięciu trzyma :) czekam na więcej ;) i weny życzę :)
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
UsuńJejku o: Ale mi serce waliło jak to czytałam. ^^ Serio nie będzie tu śpiewał? :c łeee ._. No, ale trudno, postaram się to jakoś przeżyć :D Hyhy czekam na następny rozdział. Ten był rewelacyjny <3 Weny życzę *.*
OdpowiedzUsuńWow. To jest najlepszy blog jakiego kiedykolwiek czytała. A wuwiez mi, zę czytałam ich sporo o 1D. To słodkie, że on jest taki opiekuńczy,a zarazem taki.. hmmm. szorstki i odważny. nie moge sie doczekać następnego rozdziału. Pisz, pisz i nie przestawaj.
OdpowiedzUsuńPS Nawet fajnie, że Austin nie będzie śpiewal. Coś nowego. Jestem mega ciekawa jak to sie dalej potoczy. Piszesz to sama czy z kimś ?
Dziękuje :) sama xd
OdpowiedzUsuń