Emocje już opadły. Siedzieliśmy bezczynnie przy stole przyglądając się resztką jajecznicy. Patrzyłem w dół, aby nie ujrzeć smutku mamy. Nie znosiłem tego najlepiej.
- Pozmywam - usłyszałem lekko ogłuszony codziennymi sprawami.
- Nie mamo! - odruchowo wstałem i chwyciłem ją za rękę.- Połóż się, ja to zrobię.
Wiedziałem, że jest wykończona mimo tego, że było popołudnie. Nie mogłem jej pozwolić na to, aby pracowała taka zmarnowana.
- Austin, czy ja już tu nic nie mogę zrobić? - wyrwała się z mojego uścisku i zaniosła talerze do zmywarki - A oddychać mi wolno? Czy istnieje ryzyko, że mogą usłyszeć?
- Przestań sobie z tego żartować. To poważna sprawa - oparłem się o stół i skrzyżowałem dłonie.
- To ty nie rób z tego takiego dramatu. Chciałam tylko pozmywać.
- Wiem, ale chodzi mi o twoje samopoczucie. Widzę, że jesteś wykończona. Daj sobie czas i odpocznij - podszedłem do niej i wziąłem talerz z jej ręki.
- Może i masz racje, trochę mi słabo - położyła dłoń na czole, tak jakby sprawdzała czy nie ma gorączki.
- No widzisz, zaraz przygotuję ci herbatę, a ty w tym czasie kładź się do łóżka.
Zdziwiłem się bo mnie posłuchała. Pierwszy raz w życiu bez żadnego ale. Musiała być naprawdę zmęczona. Moja mama była silną kobietą, nigdy nie dało się jej byle czym złamać, ale ta sytuacja ją przerażała. Nie dość, że jej życie było zagrożone, to jeszcze martwiła się o życie syna.
Wstawiłem wodę na herbatę i zamknąłem oczy. Ja też miałem dość. Byłem obolały i to nie tylko przez bójkę. Bolało mnie tam w środku. Ta cała sytuacja sprawiała, że nie miałem na nic siły. Miałem w dupie szkołę. Chciałem tylko dobra mamy. Chciałem stąd wyjechać. Bolało mnie to, że nie mogę jej zapewnić pełnej ochrony i, że to przeze mnie w ogóle muszę się o to martwić. Bo gdybym przeszedł obok nich bez słowa, nie pyskując i biorąc ciosy na klatę udając ostatnią ciotę to, by mi odpuścili. Po prostu wzięli by mnie za cipe jak większość. Oni nienawidzili takich jak ja, źle ubranych kujonów z biednych rodzin, ale nauczyłem się czegoś od ojca, jeżeli chcesz być kimś najpierw bądź sobą. Dlatego nie kryję się z tym, że się dobrze uczę, nie maskuję mojej biedy. Nie wstydzę się niczego w moim życiu.
Usłyszałem cichy gwizd. Zorientowałem się, że był to czajnik. Zalałem herbatę wodą i zostawiłem, aby się zaparzyła. Wyszedłem do łazienki, aby odświeżyć twarz. Moja skóra była szara, pozbawiona jakiegokolwiek koloru. Nawet rany na twarzy nie były krwisto czerwone, tylko blado różowe. Wytarłem twarz ręcznikiem i wróciłem do kuchni. Pocukrzyłem herbatę jak zawsze dwoma łyżeczkami cukru i zaniosłem ją mamie.
- Dobra, masz tutaj herbatę. Wypij ją sobie, a ja w tym czasie pozmywam.
Mama nie odpowiadała.
- Mamo? Słyszysz? - przyznam szczerze, że lekko się przestraszyłem.
Była odwrócona tyłem i przykryta po czubek nosa. Podszedłem bliżej i lekko ściągnąłem jej koc z twarzy. Chwyciłem ją za ramię i lekko szarpnąłem.
- Mamo? - odwróciła się tylko na drugi bok i znacząco zgrzytnęła zębami.
Dla mnie było już wszystko jasne. Nie działo się nic groźnego. Po prostu zasnęła. Nawet się ucieszyłem, mogliśmy oboje odpocząć. Ona od tych wszystkich spraw, a ja od jej nurtujących pytań.
Po cichu zamknąłem drzwi od pokoju i usiadłem na fotelu w salonie. Postanowiłem się czegoś napić, przez to wszystko zaschło mi w gardle. Już z daleka widziałem, że nie ma nic do picia, ale postanowiłem się upewnić. Szukałem po wszystkich szafkach i okazało się, że miałem rację. Nie chciałem wody. Znudził mi się jej zwykły, prosty smak. Doszła do mnie taka myśl, że aż wziąłem większy wdech. Rozbolał mnie brzuch, na samo wspomnienie poprzednich dwóch dni. Musiałem wyjść do sklepu, znowu. Nie wiedziałem czy wrócę, ale musiałem przynajmniej się postarać.
- Nie popełnię tego samego błędu.
Mimo tego, że nie wstydziłem się tego jak wyglądam, nie chciałem po raz kolejny rzucić się w oczy niewłaściwym osobą. Było wiadome, że zapamiętali mnie jako pyskatego dupka w rozciągniętym swetrze. Mama przywiozła ze sobą parę kartonów z ciuchami. W jednym musiała być skórzana kurtka taty, w której jeździł na motorze. Wziąłem nóż i nie zważając na pudła, zacząłem je chaotycznie przecinać. Było to trzecie pudło z kolei. Myślałem już, że jej nie znajdę, ale leżała na samym dnie. Złożona i zapakowana we folie. Ostrożnie ją rozciąłem. Wyciągnąłem kurtkę i wspomnienia wróciły. Nadal pachniała tatą. Pamiętam jak ją ubierał, kiedy zabierał mnie na przejażdżki. Wtulony w niego wiedziałem, że ochroni mnie przed całym światem. Teraz chronię siebie sam. A dzięki niemu wiem jak to robić.
Założyłem ją na mój biały t-shirt. Przejrzałem się w lustrze. Teraz było ok. Spodnie pasowały do stroju. Ciemne i przetarte. Nie był to co prawda strój tamtych, bo na nogach nadal miałem trampki ale zbliżyłem się bardziej do tutejszego stylu. Napisałem kartkę mamię, że zaraz wracam i nie ma się martwić. Potargałem trochę włosy i zabierając klucze i trochę pieniędzy, wyszedłem z domu. Włożyłem ręce w kieszenie i coś poczułem. Natychmiast to wyciągnąłem. Był to stary wisior ojca. Nie duży, symboliczny krzyż. Założyłem go z dumą na moją szyję i patrzyłem jak prezentuję się na mojej piersi. Ścisnąłem go i powiedziałem.
- Dbaj o nas tato. Dodaj mi sił.
Gdy byłem już na dolę poczułem jak wibruję mi telefon. Alex odpisał.
Treść : Trzymaj się jakoś. Dzwoń o każdej porze dnia i nocy. Czekamy z Robertem na informację.
Nie wiedziałem czy im odpisać. Chciałem być jak najszybciej z powrotem w domu i dodatkowo pragnienie rosło. Chociaż z drugiej strony, musiałem dać jakiś znak życia. Nie mogli tak żyć w niepewności. Postanowiłem odpisać coś co będzie krótkie, ale jednocześnie ich uspokoi. Szedłem i wpatrywałem się w telefon. Wszystko co napisałem wydawało mi się podejrzane. Mogliby źle zrozumieć niektóre słowa. Nie miało większego sensu dalsze zastanawianie się, więc odpisałem po prostu zwykłe "ok" i poczułem jak na kogoś wpadam.
- Sory, nie chciałem. Zapatrzyłem się - ktoś upadł, a ja nawet nie patrząc podałem pomocną rękę.
- Nic się nie stało, zaraz... - usłyszałem głos dziecka.
- Tak? Jakiś problem? - wysłałem wiadomość i schowałem telefon do kieszeni.
Chłopak obszedł mnie dookoła. Stanął naprzeciwko mnie i patrzył na mnie z szeroko otwartą buzią.
- W czym rzecz mały? - potargałem mu włosy.
Nadal stał tam jakby ktoś wbił go w ziemie. Zacząłem się lekko denerwować.
- To... ty - w końcu się ponownie odezwał.
- Ja? Czyli kto? Pewnie mnie z kimś pomyliłeś - minąłem go i kontynuowałem dalszą drogę do sklepu.
- To ty ich pobiłeś - usłyszałem za moimi plecami.
Zdrętwiałem. Skąd ten gówniarz może o tym widzieć. Odwróciłem się i oblizując wargi, podszedłem do niego. Kucnąłem, aby zniżyć się do wysokości jego oczu.
- Już mówiłem, pomyliłeś mnie z kimś - patrzyłem mu prosto w jego małe, niebieskie, wystraszone oczy.
- Nie, niemożliwe. To ty.
Wypuściłem nerwowo powietrze i opuściłem głowę.
- Współczuję ci.
Chłopak to powiedział i zaczął uciekać. Ja szybko wstałem i mrużąc oczy patrzyłem jak powoli znika za budynkami. Nie wiedziałem czy usłyszy, ale krzyknąłem za nim.
- Czekaj! Czego mi współczujesz?
Odwrócił się tylko, aby złapać oddech i znów zaczął biec.
Przed czym on ucieka? I dlaczego mi współczuję? Zostawił mnie tam, na środku chodnika z tymi pytaniami. Byłem zdezorientowany. Nie wiedziałem o co chodzi, to niby tylko gadanie jakiegoś smarkacza, ale powoli coś do mnie dochodziło.
_________________________
A wy coś przeczuwacie?
Kolejny rozdział w sobote/niedziele :)
CZEMU ZAKOŃCZYŁAŚ W TAKIM MOMENCIE ?! ;_;
OdpowiedzUsuńprzez Ciebie nie będę spała, bo będę myślała nad tym o co chodzi :c
proszę Cię dodaj wcześniej *.*
ja nie wytrzymam do soboty, a już tym bardziej do niedzieli ):
prędzej umre niż wytrwam :c
chyba, że chcesz stracić najwierniejszą fankę :p to prosze bardzo... nie pisz wcale xd
Ja coś czuje, że teraz będzie lepiej :D
ta kurtka nie pojawiła sie tu tak o bez powodu ^^
możesz mówić co chcesz, ale ja i tak wiem lepiej ! :D
widzisz... o tym mówiłam Ci na gg ! xp
deprecha wita :c
mogę mieć do Ciebie prośbę ?!
napisz dla mnie jeszcze imagina :p
prooooooooszę xb
___________
prawie zapomniałam o tym, że pisze koma :o
ale to dlatego, że Austin wszedł na tt :p
dlatego kończe już^^
w sumie i tak miałam kończyć :D
WEEEEENNNY <3
jak stąd do kosmosu i jeszcze dalej :D
Na razie nie mam czasu. Na imaginy też. Muszę jeszcze napisać dla innej dziewczyny. Przepraszam i dziękuje :*
UsuńRewelacyjne *.* Uwielbiam czytać Twoje rozdziały :D Tylko cały czas nurtuje mnie co będzie dalej... o: Muszę dotrwać do weekendu ♥
OdpowiedzUsuńSuper,teraz czekam do weekendu na następny rozdział :)
OdpowiedzUsuńNo ja tej. Czemu bóg nie obdażył mnie takim talentem jaki ty masz ? Czzemuu ??
OdpowiedzUsuńRozdział jest zajebisty, zraszta tak samo jak ten cały blog. Nie moge sie doczegać kolejnego rozdziału. PISZ DALEJ I NIE PRZESTAWAJ ! Love xoxo