wtorek, 30 kwietnia 2013

Rozdział XII

Martwiłem się o nią i źle czułem się z tym, że ją spławiłem. Jej mogło się coś stać, a ja najnormalniej w świecie się rozłączyłem. Musiałem ją znaleźć i sprawdzić co się dzieję. Wszedłem z powrotem do domu.
- Gdzie byłeś? - spytał Chad.
- Musiałem się przewietrzyć - chwyciłem się za głowę.
- Idź do Travisa, chcę ci pokazać sprzęt - wskazał ręką na kącik "szpiegowski".
Słuchając go podszedłem do chłopaka.
- Dobra młody, patrz i ucz się - nacisnął jakiś tajemniczy przycisk na ścianie, z której wysunął się wielki sejf z broniami, magazynkami i różnymi sprzętami.
- Wow - usta same mi się rozszerzyły.
- Dobrze to ująłeś, ale okej to jest dla ciebie - Travis wziął jedną z broni, oraz parę magazynków i dał mi je.- Masz nosić je cały czas przy sobie, ale uważaj na psy. Jeśli czegoś będzie ci brakowało, przyjdź do mnie.
- Spoko - schowałem dane mi rzeczy. - A to, co to jest? - chwyciłem za mały komputer.
- To jest coś strasznie nam potrzebnego, czyli lokalizator osób. Wpisujesz numer telefonu, o tutaj - wszystko mi objaśniał. - I szukasz swojej ofiary.
- Lokalizator osób mówisz... - oblizałem powoli usta i pomyślałem o Demi.
Ten sprzęt mógłby mi pomóc w jej odnalezieniu. Musiałbym tylko zostać tutaj sam, a to praktycznie niemożliwe.
- Austin! Do mnie. Teraz! - krzyknął Bill.
Szedłem powoli, zastanawiając się jak odszukać na tym czymś Demi.
- A co ja pies? - spytałem stojąc obok niego.
- Skończ z tą twoją niepotrzebną i popierdoloną gadką, usiać i słuchaj - popchnął mnie na fotel. - Twój dzień w raju powoli dobiega końca, muszę przyznać, że masz większe jaja niż się spodziewałem. Podoba mi się twój zapał, ale... - zbliżył się do mnie. Czułem jego zimny oddech na twarzy.- Zastanów się najpierw zanim coś powiesz, bo któregoś razu nie wytrzymam i mamusia już więcej nie zobaczy twojej pięknej twarzyczki, chyba, że na pogrzebie. Rozumiesz? - kiwnąłem głową. - Wspaniale, a teraz bierz dupe z mojego fotela i wypierdalaj do samochodu. Jedziesz do domku - zaśmiał się biorąc kluczyki.
- Bill? - zatrzymałem go łapiąc za ramię.
- Czego? - odwrócił się z  groźną miną.
- Em, zapomniałem kurtki z pokoju z bronią - lekko zacisnąłem pięść modląc się, aby pozwolił mi po nią wrócić.
- To co tu kurwa jeszcze robisz? Zapierdalaj po nią! - krzyczał.- Masz 5 minut!
Cały szczęśliwy pobiegłem w stronę tamtego pokoju, otworzyłem szafę i wpisując numer Demi w lokalizator czekałem, aż ja wyszuka. Po dwóch minutach wyskoczyła mi nazwa ulicy na której się znajduję.
- Mam cię! - wymruczałem sam do siebie.- Trzymaj się, idę do ciebie.
Zrobiłem zdjęcie telefonem, schowałem wszystko, wziąłem kurtkę i wybiegłem przed dom. Zauważyłem wielkie, czarne auto. Wsiadłem do niego, a wzrok wszystkich powędrował na mnie.
- Coś ty kurwa tam tak długo robił? Miało być 5 minut, nie 15 - wysyczał przez zęby Bill.
- Nie mogłem jej znaleźć - podniosłem trochę kurtkę, aby zrozumieli o co mi chodzi.
- Idiota - chwycił się za głowę Nick.
- Z ciebie jest, i to wielki - spojrzałem na niego, podnosząc jedną brew do góry.
- Zamknąć mordy kurwa! - wywrzeszczał "dowódca" i ruszył.
Wszyscy siedzieli cicho, aż do momentu, gdy podjechaliśmy pod moją kamienice. Wysiadłem i zamknąłem drzwi. Odwróciłem się w stronę Bill'a, który otworzył okno.
- Dziękujemy za pomoc w morderstwie, jeszcze będą z ciebie ludzie, a tym czasem - powoli zamykał szybę. - Nie znasz nas! - założył czarne okulary.
Odetchnąłem z ulgą, że jestem już u siebie i wszedłem na klatkę. Powoli człapiąc się na górę, dostałem sms.
Od : nieznany
Treść : Jutro o 9:30 zbiórka! U nas - Chad.
Byli nieźli, mieli nawet mój numery. Obawiałem się, że niedługo dowiedzą się też o Demi.
Wszedłem do domu i zamknąłem po cichu drzwi. Zza ściany wychyliła się mama, która widząc, że to ja podbiegła do mnie i mocno ścisnęła.
Odwzajemniłem jej uścisk, w którym trwaliśmy jakieś pięć minut.
- Już? - próbowałem ją odepchnąć, ale się nie dało. - Mamo! bo mnie udusisz.
- Przepraszam kochanie - odsunęła się, a ja zauważyłem jej mokre policzki i zaszklone oczy.
- Dlaczego płaczesz? Przecież jestem tutaj, cały i zdrowy - wytarłem jej twarz.
- No i właśnie dlatego płaczę - podciągnęła nosem. - Ze szczęścia. Chodź pewnie jesteś głodny- chwyciła za moje nadgarstki i próbowała zaciągnąć do kuchni.
- Nie, mamo! Nie mam czasu - wyrwałem się.- Musze komuś pomóc, nie czekaj na mnie. Kocham cię, pa - pocałowałem ją w czoło.
- Ale dopiero co... - nie zdążyła dokończyć, ponieważ zamknąłem drzwi.
Zacząłem biec, na wskazaną przez sprzęt ulicę. Mijałem kolejne przecznice, zaczęło brakować mi sił, dodatkowo straszny ból nogi nie dawał mi spokoju. Na chwilę zamieniłem bieg na trucht. Okazało się, że byłem już na podanej ulicy. Zacząłem się rozglądać, szukając właściwego numery domu.
- Tutaj! - zauważyłem mały, biały dom i wszedłem na jego podwórko.
Zapukałem lekko w drzwi i oparłem się o futrynę. Nikt nie otwierał, postanowiłem się nie poddawać i zapukałem jeszcze parę razy. Nadal nic.
- To na pewno ten dom? - miałem wątpliwości co do wiarygodności lokalizatora, tym bardziej, że dom wyglądał na opuszczony.
Dla pewności obszedłem go w koło. Trafiłem na duże okno tarasowe z tyłu domu. Podszedłem bliżej, aby móc coś zobaczyć.
Po tym widoku moja klatka zaczęła się szybciej poruszać. Na podłodze leżała dziewczyna, nie byłem pewny czy to Demi, ponieważ miała ona włosy na twarzy, ale nieważne kim była musiałem jej pomóc.
Podszedłem do frontowych drzwi i zacząłem w nie kopać. Czułem ostry ból w okolicach mojej rany, ale nie odpuszczałem, wręcz przeciwnie kopałem jeszcze mocniej. Po paru razach drzwi nadal stały na swoim miejscu.
- Kurwa! - uderzyłem w nie pięścią.
Wziąłem dość duży rozbieg i kopnąłem je z dużą siłą, Udało się, drzwi się wyważyły.
Syknąłem z bólu, ponieważ dość mocno uderzyłem w nie moją zranioną nogą. Utykając wszedłem do środka. Będąc już w salonie, podbiegłem do leżącej dziewczyny. Odgarnąłem jej włosy i okazało się, że lokalizator jednak mnie nie oszukał. Była to ta sama piękna dziewczyna co w magazynie. Sprawdziłem jej puls, był wyczuwalny, ale nie tak mocno jak u mnie. Nie wyglądała za dobrze. Jej skóra miała zielony odcień, a oczy były zaczerwienione. Na stole zauważyłem otwartą konserwę. Podszedłem do puszki i przeczytałem datę ważności.
- Cholera! zjadła przeterminowaną konserwę!
Nagle dziewczyna obudziła się.
- To ja Austin! słyszysz mnie? - podniosłem jej głowę. - Powiedz mi co czujesz.
- Niedobrze mi i strasznie boli mnie brzuch. Skąd tu się wziąłeś?
- To nie jest ważne, powiedz mi czy coś jeszcze.
- Tak jakby, widzę cię podwójnie - zamykała i otwierała oczy.
- Jezu - szepnąłem sam do siebie.- Okej, śpij dalej. Wszystko będzie okej - przeniosłem ją na łóżko i okryłem moją kurtką.
Zakłopotany chodziłem nerwowo po pokoju. Nie wiedziałem co mam zrobić. Nie znałem się dobrze na medycynie, ale to chyba zatrucie jadem kiełbasianym. Pamiętałem trochę ze szkoły. Wyciągnąłem telefon i przypomniałem sobie o doktorze mamy, szybko poszukałem jego numer w internecie i zadzwoniłem.
- Dobry wieczór, przepraszam, że tak późno ale - wziąłem głębszy wdech zamykając oczy. Przypomniałem sobie jak chamski byłem w stosunku do niego.- Potrzebuję pana.
_______________________
Przepraszam, że tak długo czekaliście, ale mam remont i nie mam dostępu do komputera. Teraz narażam się dla was bo siedzę w świeżo pomalowanym pokoju i wdycham farbę co jest bardzo niezdrowe, ale czego to się nie robi dla fanów ;)

6 komentarzy:

  1. KLAUDIA GENIUS I FAN NR 1 NADROBIŁA WSZYSTKIE ZALEGŁOŚCI AKURAT CHWILE PRZED DODANIEM TEGO :D
    bądź ze mnie dumna xd
    chyba czasami łączymy sie telepatrycznie *.*
    dobra... just kidding :p
    zwykły zbieg okoliczności i tyle xp

    a teraz tak...
    dla Twojego dobra postanowiłam nie opowiadać Ci o moich odczuciach co do poprzednich rozdziałów ^^
    uwierz mi, że tak będzie lepiej :D

    ja mam nadzieję, że on sie aż tak bardzo nie wciągnie w ten cały gang :o
    być w nim aby siebie i mame ratować to spoko, ale bez przesady :D
    proszę Cię nie pisz drugiego 'dangera'...
    tamto opowiadanie jest spoko, ale dziwnie bd się czytało coś identycznego tylko z Austinem... :p

    no i chciałam Ci też powiedzieć: 'DZIĘKUJĘ ZA POŚWIĘCENIE !'
    mam nadzieje, że mi sie tam nie zatrujesz czy coś :D

    WENY CI ŻYCZĘ <3
    I WRACAJ DO NAS SZYBKO !

    P.S. przepraszam, że komentarz napisany jest tak o sobie, ale jest późno, a ja rano wyjeżdżam :c

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie pisze drugiego Dangera o.O ludzie, tamto ma inna fabułe, czytałaś Dangera od początku? Blog jest tylko tym do niego podobny,ze jest gang.

    OdpowiedzUsuń
  3. nie powiedziałam, że piszesz drugiego Dangera :D
    mówie tylko, żebyś nie pisała, a to jest różnica xd

    OdpowiedzUsuń
  4. Cudowne, świetne, rewelacyjne XD *-*

    OdpowiedzUsuń
  5. To nie jest blog o dziwnej miłości pomiędzy gangsterem a normalną dziewczyną, ten opowiada o tym, że warto być dobrym i o wielkim poświęceniu dla drugiego człowieka. Brawa się należą dla autorki nawet za sam pomysł. Kocham cię :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wreszcie ktoś zauważył. Dziękuję bardzo ;) I też Cię kocham <3

      Usuń