Podałem mu adres. Po 30 minutach zjawił się przed drzwiami domu.
- Dobrze, że pan jest - wpuściłem go do środka. - Dziewczyna chyba zatruła się jadem kiełbasianym.
- Gdzie ona jest? - wszedł i rozebrał kurtkę przerzucając ją sobie przez ramię.
- W salonie, proszę za mną - prowadziłem go do pokoju lekko utykając, sycząc z kroku na krok coraz bardziej.
- A tobie co się stało? - usłyszałem za mną.
- Nic poważnego. Lekkie przecięcie - wskazałem dłonią na wejście do salonu.
- Potem to obejrzę - uklęknął przy łóżku, na którym leżała i położył kurtkę na ziemi. - Jak się czujesz? - zaczął badać jej ciśnienie.
- Strasznie mi niedobrze i boli mnie brzuch - powiedziała śpiącym głosem.
- Czy czujesz coś jeszcze - zaświecił jej latarką po oczach.
- Nie, nic więcej nie czuję. Niech pan przestanie - wyrwała się i chowała twarz w dłoniach.
- Dobrze - usiadł na krawędzi łóżka, chowając latarkę do kieszeni.- A powiedz mi co jadłaś?
- To - podałem mu otwartą konserwę. - Przeterminowane.
- Dlaczego to zjadłaś? - powąchał puszkę, po czym zasłonił ręką nos.- Czuć na kilometr, że nie jest to jadalne.
- Nie miałam nic innego do jedzenia. Widzi pan jakie panują tu warunki - rozejrzała się po pokoju.
- A czy on nie mógł ci czegoś przynieś?- spojrzał na mnie.
- Em... - podrapałem się po karku.
- Był u mamy - dokończyła za mnie.
- Właśnie, co z twoją mamą?
- Jest już lepiej, dziękuję i przepraszam - szepnąłem po cichu, na co lekarz uśmiechnął się i pokiwał głową.
- Wiedziałem, że się jeszcze spotkamy - wstał i kazał mi usiąść na jego poprzednie miejsce. - Teraz ty pokaż nogę - założył rękawiczki.
- Nie trzeba naprawdę, jest okej - usiadłem.
- Pokaż, nalegam - patrzył na mnie z dołu.
- No, ale ...dobrze - podciągnąłem jeansy pokazując mu mocno rozciętą, siną łydkę.
- Jezu Chryste, chłopie - sięgnął po bandaże i wodę utlenioną. - Gdzieś ty się tak załatwił?
- Przypadek, nieszczęsny przypadek - zacisnąłem zęby kiedy zaczął odkażać ranę.
- Będziemy musieli później pogadać -dokładnie ją opatrzył. - Mogłeś stracić nogę.
Patrzyłem na Demi, która uważnie przyglądała się czynom lekarza. Spojrzała na mnie z szeroko otwartą buzią. Przyłożyła palec do swojej klatki piersiowej i spojrzała na mnie spod grzywki. Wyszeptała "Czy to przeze mnie?". Pokiwałem tylko głową. Nagle lekarz jeszcze raz polał ranę wodą utlenioną, przez co pojawiła się piana.
- Niedobrze mi, przepraszam - dziewczyna wybiegła z pokoju.
- Kobiety... - powiedział lekarz i zaczął bandażować mi nogę. - A więc tak, ona musi jechać do szpitala. Miałeś rację, to zatrucie. Nic groźnego, ale trudno się to leczy. A ty, musisz mi opowiedzieć wszystko tak jak było. Wiem o nich.
- O kim? - spojrzałem na niego mrużąc oczy.
- Nie udawaj, dość już nakłamałeś - ściągnął rękawiczki i wrzucił je do torby.
Opuściłem głowę zdając sobie sprawę, że nie jestem dobry w okłamywaniu ludzi.
- Skąd pan wie? - zapytałem ciekawy.
- Można powiedzieć, że też miałem z nimi styczność - usiadł obok mnie.
- Słucham? - szeroko otworzyłem oczy nie do końca wierząc w to co przed chwilą usłyszałem.
- Tak, ja skromny lekarz z przedmieścia, cieszący się naprawdę małą popularnością miałem styczność z gangiem. Znaczy ja osobiście nie, ale jednak mnie coś z nimi łączyło, albo łączy - zauważyłem jak jego oczy nagle posmutniały.
- Nie wiem czy powinienem pytać, ale... - podrapałem się po karku. - Co się stało? Jeśli pan nie chcę, niech pan nie odpowiada. Nie moja sprawa - wstałem nadal na niego patrząc.
- Oni zamordowali mi syna - przełknął głośno ślinę, a moje oczy otworzyły się szerzej niż zwykle.
Nie chciałem pytać o szczegóły typu jak to się stało?, gdzie?, dlaczego? to było nie potrzebne. Cierpiał i było to widoczne.
- Ja... - zaparło mi dech w piersiach. Bicie mojego serca na moment się zatrzymało.
- Nie wiedziałeś, rozumiem - posłał w moją stronę sztuczny uśmiech. - Wiem, że nawet się nie znamy, ale wiem, że jesteś dobry. Uważaj na nich. Nie daj się wciągnąć w to całe bagno.
Stałem tam z wbitym wzrokiem w jego osłupiałą twarz. Wiedziałem co chcę mi przekazać, ale do końca nie wiedziałem dlaczego. Chronił mnie, będąc całkiem obcym mi człowiekiem. Czułem się jakbym gadał ze starym przyjacielem. Było coś co biło od niego na kilometr. Ciepło, przyjacielski uśmiech, pomocna dłoń sam nie wiem co to było, w każdym razie dawało to poczucie zaufania.
- Przepraszam, ale chyba powinienem sp...- nie dał mi dokończyć.
- Jasne idź - wskazał na drzwi łazienki.
Skąd on wszystko wiedział? To niesamowite jakich ludzi poznaję się w tak kryzysowych chwilach.
Podszedłem do drewnianych drzwi i zapukałem.
- Wszystko okej Demi? - przyłożyłem ucho. Drzwi od razu się otworzyły lekko mnie odpychając.
- Tak, jest okej. Dziękuję - wyszła, a jej czoło świeciło się od potu.
- Na pewno? - otarłem je szybkim ruchem ręki.
- Tak, tylko ten ból - oparła się o ścianę pochylając się do przodu i ściskając brzuch.
- Nie ma na co czekać, jedziemy do szpitala - wziąłem ją na ręce. - Jest pan samochodem? - wszedłem z nią do salonu.
- Oczywiście. Co z nią? - wstał i przyłożył rękę do jej czoła. - Cała rozpalona. Jedziemy - cofnął się po swoją kurtkę i walizkę - A i jeszcze jedno.
- Hmy?
- Jestem Dave - podał mi rękę, a ja nie miałem za bardzo jak ją uścisnąć.
- Przepraszam - poprawiłem dziewczynę uwalniając trochę jedną rękę. - Austin - ścisnęliśmy swoje dłonie, a on przykrył Demi swoją kurtką.
- Chodźcie - otworzył drzwi, a ja skierowałem się prosto do zaparkowanego na podjeździe samochodu.
Wsiadłem i zauważyłem, że dziewczyna zasnęła mi na rękach, mocno i kurczowo obejmując moją szyję. Była taka piękna i niewinna kiedy spała. Odgarnąłem jej spadające włosy z czoła i powoli zbliżałem swoje usta, do jej policzka, aby ją pocałować, ale do samochodu wszedł Dave.
Albo ja jestem miszcz, albo ten rozdział jest krótki :o ;_;
OdpowiedzUsuńwybacz mi, ale nie dam rady dodać Ci długiego koma, bo nic nie widzę...
mam nadzieje, że z nogą Austa będzie dobrze :D i z Demi też :p
nawet jeśli jej nie lubie to życzę zdrowia ^^
Dave dobry anioł stróż <3 zjawił się jak trzeba xp
WENY <3
i odezwij się czasem (:
Dave! :D Może pomoże Austinowi o:
OdpowiedzUsuńRozdział cudowny ;> Jak zawsze c;
Czekam na następny. Weny kochana ♥
cudny jest ten rozdził,czeka na więcej i DUUUŻO WENY :* <3
OdpowiedzUsuń