niedziela, 14 kwietnia 2013

Rozdział VII

Zawiozłem mamę do szpitala. Wprowadzili ją do jakiejś sali, a mi kazali czekać. Zmęczony i zdenerwowany usiadłem na poczekalni. Oparłem głowę o ścianę i wyprostowałem nogi. Moja głowa puchła od tych wszystkich spraw. Nie mogłem się skupić. Szpitalne lampy raziły mnie w oczy, a krzyki, płacz dzieci i stukanie korków pielęgniarek doprowadzał mnie do szału. W myślach ciągle wracały do mnie słowa tamtych.
- Jeśli razem z matką chcecie tutaj przeżyć to powinieneś chwycić się takiej okazji i najlepiej mi podziękować, że przyszedłem tutaj z taką propozycją.
Przypominałem sobie jego wzrok i rozkosz wymalowaną na twarzy kiedy zaciągał się papierosem. Na samą myśl robiło mi się nie dobrze. Zdałem sobie z tego sprawę, że muszę przyjąć ich propozycję, ale do cholery jasnej nie chciałem. Wstałem i kopnąłem stojący obok wózek. Jakaś pielęgniarka podbiegła do mnie i kazała mi się uspokoić. Co ona mogła wiedzieć? Czy kiedykolwiek jej ktoś coś takiego zaproponował? Wątpię. Bo to ja zawsze wdeptuje w największe gówno przez moją głupotę. Tylko za mną chodził taki pech. Usiadłem z powrotem. Oparłem łokcie o kolana i podtrzymałem rękoma głowę, która w tym momencie była ciężka. Czułem dość ostry ból pleców spowodowany kopnięciem w bójce, ale w tym momencie nie chodziło o moje zdrowie czy życie, w ogóle nie chodziło o mnie. Byłem tutaj dla mamy. Ona była najważniejsza. Nie wiedziałem jak do tego podejść. To wszystko było takie skomplikowane. 
- Nie będę zabijać ludzi. Nigdy! - powtarzałem po cichu.
Nie mogłem tego robić. Wstąpię do tego gangu dla naszego bezpieczeństwa, ale niech nie liczą na czyjąś śmierć spowodowaną przeze mnie. Nie przyłożę się do tego. Zauważyłem, że mama wyszła z gabinetu.
- I co? - zerwałem się.
- Jest dobrze synu, ale... - ktoś jej przerwał.
- Ale mama musi uważać. Na szczęście nie upłynęło dużo krwi. Na drugi raz niech nie wymachuję nożem - oznajmił lekarz lekko się uśmiechając.
- Dobrze, będę na nią uważał - objąłem mamę i zaprowadziłem do samochodu.
Zamknąłem drzwi i chciałem już iść usiąść za kierownice, kiedy ktoś zaczął wykrzykiwać, że mam poczekać. Kontem oka ujrzałem biegnącego za mną lekarza.
- Coś się stało? 
- Nie, nic - zgiął się, aby wyrównać oddech - W sumie... tak coś się stało i ty mi powiesz co.
- Słucham? W jakim sensie?
- Nie udawaj. Mam 56 lat i nie jestem głupi - podniósł się wysyłając mi pytające spojrzenie.
- Do czego pan zmierza? 
- Wiem, że mama nie wymachiwała nożem i te twoje rany na twarzy i plecach też nie zrobiły się same - podwinął mi koszulkę.
- Co? Nie wiem o czym pan mówi - energicznie spuściłem ją na dół.- Mama lubi tańczyć i gdy w radiu puścili jej ulubioną piosenkę zaczęła się ruszać. W ręku miała nóż i tak wyszło, a moje blizny to moja sprawa. Nie prosiłem o pańską konsultację - mama zapukała w szybę pokazując mi ręką, że mam już wsiadać. - A teraz przepraszam, ale muszę zawieźć ją do domu - chwyciłem za klamkę.
- Coś mi tu nie gra. Musisz to zbadać. Mogli ci coś uszkodzić - złapał mnie za rękaw.
- Kto mi mógł coś uszkodzić? O czym pan do mnie mówi? Spadłem ze schodów jak wnosiłem paczki do mieszkania, stąd te wszystkie rany. 
- Powiedzmy, że ci wierze. 
- Nie musi pan wierzyć, ja wiem jak było.
 - Ciesz się, że nie wezwałem policji. Wtedy twoi kumple mogliby ci to poprawić, albo całkowicie uśmierzyć ból, wiesz w jaki sposób.
Wypuściłem powietrze i obracając głowę oblizałem wargi.
- Do widzenia, chociaż mam nadzieję że więcej razy się już nie zobaczmy - wsiadłem do samochodu.
Dlaczego on miesza się w nie swoje sprawy? To, że zaniepokoił się mamą jest jeszcze zrozumiałe bo to jego pacjentka, ale ja nie prosiłem o złote rady. 
- Czego chciał? - odezwała się mama.
- Niczego - zapiąłem pasy.
- Aha, czyli gadaliście sobie 5 minut o niczym tak? - nadal drążyła temat.
- Po prostu kazał ci czasami zmieniać opatrunek. Tyle.
Obróciła głowę w drugą stronę, a ja zaciskając ręce na kierownicy ruszyłem. Na szczęście szpital nie był daleko, więc starczyło benzyny.
 Zaparkowałem przed kamienicą. Szybko wyskoczyłem z auta i podbiegłem do mamy, aby jej pomóc. Zaprowadziłem ją na górę i kazałem jej się położyć. Okryłem ją kocem i pocałowałem w czoło.
- Jak się czujesz?
- Austin, ja ty się czujesz? - położyła rękę na moim poliku.
- To nieistotne. Ty jesteś ważniejsza.
- Ja jestem ważna dla ciebie, a ty dla mnie. Odpowiedz mi na moje pytanie.
- Jest okej mamo, chociaż jak mam się czuć kiedy patrze na ranną kobietę, która dała mi życie. Jest jeszcze gorzej jak pomyśle, że jesteś ranna przeze mnie - objąłem jej rękę, którą trzymała mnie za policzek.
- Nie! Wcale nie. To oni mi to zrobili.
- Przeze mnie. Sama widziałaś, że przyszli po mnie.
- Ci... - przyłożyła mi palec do ust. - Widocznie tak miało być.
Zamknęła oczy, a ja wziąłem jej rękę i położyłem pod koc. Po cichu wyszedłem z pokoju i usiadłem pod drzwiami. 
Jutro, 14:50. Moje ciało przeszedł dreszcz na samą myśl, że muszę tam iść. Bałem się. Nie chciałem robić nic złego. Chciałem zamknąć oczy i obudzić się w naszym rodzinnym domu. Z dala od tych wszystkich problemów, ale niestety było to nie realne.
____________________
Tak ładnie prosiliście o nowy rozdział już dzisiaj, a więc proszę. 
Macie prezent ode mnie ;)
Jest krótki bo się spieszę. Miłego czytania <3

5 komentarzy:

  1. CZEMU JA NIE DOSTAŁAM INFORMACJI O ROZDZIALE ?! ;_;
    powinnam sie obrazić, ale dam Ci jeszcze szanse ^^
    jak następnym razem nie zostane poinformowana to będzie foch :D

    nadal jestem chora, więc nadal nie ogarniam :p
    znaczy... rozdział ogarniam i wg, ale nie ogarniam otoczenia :p
    widze podwójnie, a czasami i więcej :o
    jak umre to wiesz co robić xd

    ja Ci już mówiłam co i jak ^^
    i zdania nie zmienie :D

    bądź wieczorem na gg :p
    jak mnie nie bd to znaczy, że jestem w szpitalu, albo w drodze do LA, żeby ratować Austa xp

    musimy jeszcze pogadać wiesz o czym ^.^ (filmik)

    ide, bo zaczynam majaczyć :c

    WENY jak stąd do LA i jeszcze dalej <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Chcę więcej, więcej, więcej *.* Uwielbiam to ♥ Ciekawe co się stanie, jak się z nimi spotka o: Nie mogę się doczekać. Weny ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Napisz książkę!!! Ty masz taki talent, że jak to czytam to myślę że to jakiś pisarz wytworzył, a tak wg to Austin jeśli już ma być w tym gangu to niech chociaż nie zabija, bo straci u mnie. Żal mi Mischel musi się zgodzić na takie coś. aaaaaa kocham cię, a twoja przyjaciółka jest bardzo fajna :D
    weny weny weny.*.*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo <33 Tak wiem, że jest bardzo fajna ;*
      [ Michelle, ale to taki mały błąd, każdemu się zdarza ;) ]

      Usuń
  4. Masz wenę do tego ;) I neziemski talent. ;) Więcej tych rozdziałów prosimy ;))

    OdpowiedzUsuń