Po kilku minutowym odprężeniu pod prysznicem wyszedłem z łazienki. Wycierając sobie głowę ręcznikiem, wszedłem po cichu do pokoju mamy. Drzwi lekko zaskrzypiały przez co się skrzywiłem. Obawiałem się, że mogły obudzić mamę. Wychyliłem trochę głowę za framugę drzwi i okazało się, że nadal spała w najlepsze. Uśmiechając się sam do siebie poszedłem usiąść w fotelu. Siadając, ściągnąłem ze stolika telefon. Nie wiedziałem czy mam do niej napisać, ale musiałem wiedzieć jak się czuję. Po chwili zastanowienia szybkim ruchem kciuka zacząłem uderzać w pojawiające się na moim ekranie literki.
"Hej, jak się czujesz? Jak mi się uda, to wpadnę jutro :)"
Myślałem nad dopisaniem czegoś jeszcze, jakiejś miłej końcówki typu : ściskam cię, miłych snów, tęsknie, ale nie chciałem się narzucać. Zdecydowałem się na zwykłe i nie podejrzliwe zakończenie sms'a.
"[...] Dobranoc."
{wysłano do : Demi }
Kiedy zobaczyłem ten napis, powoli i spokojnie mogłem oprzeć głowę o skórzany fotel i choć na chwilę zamknąć oczy, dając im czas na odpoczynek.
Kiedy ponownie podniosłem powieki było już jasno. Wydawało mi się, że to była tylko chwila, jednak tak bardzo potrzebowałem snu, że zasnąłem na dobre.
Wstałem z fotela i rozprostowałem kręgosłup.
- O mój Jezu! - syknąłem i usiadłem z powrotem.
Ból był przytłaczający. Jedynie kiedy siedziałem na moment ustępował. Wyobrażałem sobie jak głupio muszę teraz wyglądać prężąc się na tym fotelu, kiedy doszło do mnie, że mogę spóźnić się na "zbiórkę". Energicznie spojrzałem na zegarek. Odsapnąłem z ulgą widząc godzinę 7:50. Miałem jeszcze trochę czasu więc postanowiłem zajrzeć do mamy. Nadal spała jak aniołek. Zamknąłem powoli drzwi i poszedłem do kuchni. Nalałem sobie szklankę soku i oparłem się o niebieskawy, połyskujący blat. Patrzyłem na moją broń i scyzoryk leżące na parapecie. Mrużyłem oczy, aby sprawdzić, czy na pewno to istnieje. Odstawiłem szklankę i poszedłem się ubrać. Nie miałem więcej groźnych ciuchów. Wybrałem czarną podkoszulkę i jasne, podarte na kolanach jeansy. Trudno się mówi. Podszedłem do broni i z trudem włożyłem ją za pasek nie wierząc, że robię to ja...Austin Mahone, skromny kujonek z Teksasu. Spojrzałem na telefon, aby sprawdzić ile mam czasu, lecz mała koperta w lewym, górnym rogu za bardzo przykuła moją uwagę. Oparłem się o okno i z zaciekawieniem kliknąłem w nią. Był to sms od Demi.
" Czuję się nie najgorzej, dzięki. Brakuję mi Ciebie. Kolorowych snów"
Po przeczytaniu tych słów moje ciało przeszedł przyjemny dreszcz. Czułem jak pomimo walki z moim ciałem na twarzy, samowolnie maluję mi się szeroki uśmiech. Jeszcze raz przeczytałem miłe dla serca słowa i blokując telefon wyszedłem po cichu z domu, klucząc za sobą drzwi. W pokoju zostawiłem mamię kartkę gdzie jestem i, że nie ma się martwić, jeśli to tylko możliwe.
Była 8:50, więc powoli zszedłem po schodach i znudzony popchnąłem drzwi. To samo uczucie co wtedy. Brak chęci na oglądanie ich zakazanych mord. Wychodząc poczułem na sobie zimny podmuch wiatru. Ubrałem trzymającą w ręce kurtkę i poprawiając kołnierz ruszyłem przed siebie. Patrzyłem na mijających mnie ludzi. Ciągle uważnie i ciekawsko mi się przyglądali, rzucając przez wzrok, w moją stronę najgorsze oskarżenia. Nagle jakaś kobieta zahaczyła o moje ramię przez co jej reklamówka wyleciała z ręki.
Zanim nachyliła się, aby pozbierać z chodnika zakupy spojrzała mi głęboko w oczy, przerażając się.
- Prze...prze...- zaczęła się jąkąć przez co ja zmarszczyłem czoło i wychyliłem bardziej twarz w jej stronę.
- Słucham? - starałem się zrozumieć jej marudzenie. Widziałem jak jej ręce trzęsą się, a ona nie może oderwać wzroku od mojej twarzy.
- Ja... ja przeprasz...prz...- jej zacinanie nie miało końca.
- Spokojnie. Niech pani weźmie głęboki wdech - chwyciłem ją za ramię, przez co podskoczyła.
Była przerażona. Bała się mnie, a ja zdawałem sobie sprawę dlaczego. Chciałem stanąć na środku i wykrzyczeć : NIE JESTEM TAKI JAK ONI! Ale i tak wiem, że to nic by nie dało. To są ludzie. Dopisują sobie do każdego człowieka historie i nikt, ani nic jej nie zmieni. Chyba, że na gorszą. Nie oceniają po wyglądzie czy charakterze tylko po plotkach, które daje im miasto. Odsapnąłem i pokiwałem głową, zaciskając powieki.
- Nie ma sprawy - podniosłem jej produkty z ziemi, włożyłem do torby i odszedłem serdecznie się uśmiechając.
Po paru minutach drogi, doszedłem na miejsce. Droga do tego domu była zbyt charakterystyczna, żeby o niej zapomnieć. Zapukałem niepewnie do drzwi i cofnąłem się o jeden krok w tył, wkładając ręce w kieszenie.
Energicznie się otworzyły.
- Co do kurwy? - wyszedł zaspany Nick.- A to ty, właź! - wciągnął mnie do środka i usiadł ponownie na sofie przed telewizorem.
- Młody, zbiórka miała być o 9:30, a nie 9:32 - krzyknął Travis z kuchni. - Już chcieliśmy Cię jechać sprzątnąć za niepunktualność.
- To tylko dwie minuty - ściągnąłem kurtkę i przerzuciłem ją pewnie przez ramie.
- To aż dwie minuty - zaakcentował Nick.
- Okej, na drugi raz będę punktualnie.
- O ile będzie drugi raz - szepnął Nick.
Zmrużyłem po raz kolejny w tym dniu oczy zastanawiając się czy dobrze usłyszałem i o co mogło mu chodzić.
Do domu wszedł jak gdyby nic, bez żadnych uczuć i emocji Bill. Miał na sobie zakrwawiony t-shirt, a w czerwonych od krwi rękach trzymał zgrzewkę piwa.
- Witam was! - krzyknął szczęśliwie i zamknął drzwi nogą.
- Załatwiłeś? - spytał nagle Travis.
- Ja? Ja miałem nie załatwić? - zaśmiał się szyderczo, pokazując swoje krótkie zęby. - Oczywiście, że załatwiłem. - rzucił piwo w stronę Nicka, a ten mechanicznie je złapał.
- Cześć młody, masz spóźnienie wiesz? - wydusił to przez dym papierosowy Bill.
- Tak wiem, już nie będę się spóźniał - spojrzałem na Nicka, który szykuję się do powtórzenia swojej poprzedniej wypowiedzi, ale patrząc na mnie ugryzł się w język.
Travis podszedł do chłopaka wyciągając z zgrzewki jedno piwo i rzucając w moją stronę.
- Pij do dna synu - zaśmiał się.
- Ja dziękuję, nie pije -odłożyłem puszkę na stół, a chłopacy spojrzeli na mnie z ogromnym zdziwiniem.
- Że co? Mamy abstynenta w grupie? O... tak nie może być - Bill podszedł do barku wyciągając whisky, czystą i parę innych alkoholi. - Dzisiaj się zabawimy. Chłopaki, musimy go czegoś nauczyć - położył z trzaskiem butelki na stole.
- Ja nie chcę pić i nie będę tego robił - wstałem.
- Będziesz, uwierz mi - na twarzy Bill'a pojawił się cwaniacki uśmieszek.- Zacznijmy od...- jeździł palcami po nakrętkach.- Tego - chwycił za szyjkę spirytusu. - Mam nadzieję, że nigdzie się nie spieszysz bo szybko stąd nie wyjdziesz.
- Nie! Nie będę tego pił - próbowałem odejść od zbiorowiska, ale chwycili mnie i popchnęli na fotel mierząc we mnie bronią.
- Będziesz kurwa! Rozumiesz? - syknął Bill.
__________________________
Brak weny, przepraszam :C
DLACZEGO PRZERWAŁAŚ W TAKIM MOMENCIE!!!! JAK MOGŁAŚ!!!!!!! #FOCH ~@MemeberBfamily pisz to i to już!
OdpowiedzUsuńzajebiste *-*
OdpowiedzUsuńDupa
OdpowiedzUsuń