piątek, 30 sierpnia 2013

Rozdział XXV

Doznałem ogromnego szoku. Jedna myśl, która nagle do mnie dotarła i sparaliżowała moje całe ciało. Zatrzymała we mnie jakiekolwiek czynności życiowe. Nie oddychałem przez kilka sekund, ledwo trzymałem się na nogach, a moje usta i oczy były bardzo szeroko otwarte. Byłem popychany przez ludzi, którzy obok mnie przechodzi. Zastawiałem im drogę dlatego ciągle mnie szturchali. Po chwili odzyskałem świadomość tego gdzie jestem i jak mało czasu mam. Zamknąłem usta uderzając przy tym mocno górną szczęką o dolną i opuściłem delikatnie powieki.
 - Demi. Demi jest w tym szpitalu. Jeśli ją znajdą zabiją ją. Najpierw ją, a potem mnie o ile już tego nie zrobili - odezwało się moje sumienie.
Mojego nogi naglę porwały się do biegu, a cała reszta ciała posłusznie za nimi potruchtała. Obawiałem się, że jej sala będzie już pusta kiedy do niej wejdę. Wtedy znajdą mnie, ukarzą za niewykonanie zadania i nieposłuszeństwo, a potem pójdą do mojej mamy i zrobią jej to samo przez syna, który myśli, że może pomóc wszystkim. Wiadomo, że nie mogę, ale staram się wyciągnąć z problemów wszystkich napotkanych mi ludzi. Taki już jestem.
Biegłem korytarzem prowadzącym do sali Demi, a na jego końcu zobaczyłem ICH. Tuż przy sali  dziewczyny. Moje serce ponownie w tym dniu zatrzymało się, a szczęka opadła do samych obojczyków. Przełknąłem głośno ślinę i prosiłem Pana na kolanach, aby tylko nie weszli do jej sali, żeby tylko nie odwrócili się w stronę jej drzwi. Stękałem w głowie, a skóra zaczęła mnie swędzieć przez natłok nerwów. Pan nie posłuchał, a ja przekląłem w duszy. Ich ciała skierowały się do sali Demi. Wziąłem głęboki oddech będąc gotowy na biegnięcie i krzyczenie, ale gdy ruszyłem tylko stopą coś pociągnęło mnie za rękaw i wepchnęło do jednej ze sal. Nie wiele myśląc i nie wiele widząc przez zgaszone światło zacząłem się szamotać i krzyczeć. Ręka osoby, która to zrobiła automatycznie powędrowała na moje wargi zaciskając ją na szczęce.
- Co do cholery - mamrotałem przez zaciśniętą na mojej twarzy dłoń po czym ująłem nadgarstek anonima i ścisnąłem go.
W ciemności wydobył się cichy stłumiony pisk i syknięcie przez to, że ciągle naciskałem na rękę nie widząc osoby.
- Co ty robisz debilu? - mała struga światła idąca od telefonu otuliła twarz dobrze znanej mi dziewczyny. - Boli - jęknęła.
- Demi? - mruknąłem przez palce, a moje czoło się zmarszczyło. Od razu puściłem jej rękę
- Przepraszam, ale krzyczałeś - wzięła ją z moich ust i pocierała nadgarstek drugą dłonią.
- Ja też przepraszam...bo...ja...- podrapałem się po karku czując skrępowanie. - Myślałem, że to któryś z nich.
- Żaden z nich nie ma takiego małego nadgarstka - szepnęła pokazując czerwoną rękę.
- No tak, nie pomyślałem - pokręciłem głową. - Przepraszam, nie chciałem tak mocno. Broniłem się.
- Nieważne - mruknęła cicho, a wyświetlacz jej telefonu zgasł. - Te dupki tam są prawda? - powiedziała cicho.
- Tak, są. Właśnie po Ciebie biegłem -w okół panowała egipska ciemność, nawet nie wiedziałem czy mówiłem do niej czy byłem skierowany w inną stronę.
- Po mnie? Przecież...wtedy...jak byłam po prochach no, wiesz - jąkała się cicho.
- Wiem, nie chciałem Cię znać, ale byłaś w niebezpieczeństwie i chciałem Ci pomóc. Nadal zresztą jesteś
- Nie, już nie. Z Tobą jestem bezpieczna - wymacała moją rękę po ciemku i delikatnie za nią złapała, po czym od razu ją puściła - Przepraszam, nie powinnam.
Uśmiechnąłem się wiedząc, że tego nie widzi i złapałem za jej dłoń splatając nasze palce. Skoro tak czuła się bezpieczniej.
Całe zło na nią przeszło, gdy ją tylko usłyszałem. Nie wiem co ona ze mną robiła. Wcześniej nie miałem takich reakcji, gdy widziałem i słyszałem dziewczyny, które mi się podobają.
- Przepraszam, że wtedy się tak zachowałam. Nie wiele pamiętam, ale wiem, że to było cholernie głupie - powiedziała o ton głośniej z głosem przepełnionym skruchą i żalem.- Już nigdy tego nie zrobię dlatego, że...skończyłam z tym gównem. Koniec brania. Przez to rujnuje sobie tylko życie.
- Cieszę się, że to zrozumiałaś - gładziłem kciukiem jej skórę dłoni. - I przyjmuje przeprosiny - przyciągnąłem ją bliżej, aby móc ją objąć.
Czułem, że muszę to zrobić, że oboje tego potrzebujemy. I zrobiłem to. Nie opierała się kiedy moje ręce spoczęły na jej talii, a następnie przycisnęły ją do mojego torsu. Subtelnie i delikatnie oparła policzek o moją klatkę i również mnie objęła. Chciałem zobaczyć jej twarz. Czułem, że była zrelaksowana i zadowolona. Jedną ręką wślizgnąłem się do kieszeni moich spodni i wyciągnąłem telefon. Poświeciłem na nią pękniętym wyświetlaczem. Spojrzała do góry mrużąc oczy.
- Co ci się stało z telefonem? - spytała cicho.
- To przez zamartwianie się o Ciebie - zachichotałem cicho, a jej oczy powiększyły się. - Kiedy dzwoniłem do Ciebie, a ty nie odbierałaś. Wtedy się wkurzyłem i rzuciłem telefonem.
- Prze...przepraszam - była najwyraźniej zaskoczona.
- Nic się nie stało, zresztą i tak prędzej czy później by się rozwalił bo to stary telefon.
Uśmiechnęła się tylko, a jej usta wygięły się w taki sposób, że walczyłem z chęcią wpicia się w nie i pocałowania jej. Zaciskałem swoje wargi, a kiedy ona uchyliła swoje, aby coś odpowiedzieć nie wytrzymałem. Przegrałem z samym z sobą. Zbliżyłem się i złożyłem na jej ustach namiętnego buziaka. Była zszokowana, ale nie mówiąc nic oddała mi pocałunek z większa zachłannością. Mój telefon zgasł, ponownie spowiła nas ciemność. Wplątała rękę w moje włosy z tylu głowy, a ja położyłem rękę na jej policzku pogłębiając tą cudowną chwilę. Nie wiedziałem co się ze mną działo. Nigdy nie byłem taki odważny i zaskakujący. Nigdy jeszcze nikogo tak nie pragnąłem co było bardzo śmieszne bo nie znałem jej za dobrze mimo to, coś nas do siebie zbliżyło.
[ oczami Demi ]
- Jezu, co to ma znaczyć? - mówił głos w mojej głowie, a ja kazałam mu się zamknąć.
Ta chwila była cudowna. Marzyłam o tym od momentu kiedy zobaczyłam go pierwszy raz w magazynie. Wszystko w koło wirowało. Nie chciałam żeby to się kończyło. Jego delikatne wargi muskały moje, a ja bawiłam się jego włosami plątając je sobie w okół palców. Czułam jego strasznie męski i podniecający zapach. Drażnił mój nos, który czasami ocierał o Austina. Wszystko było idealne, on i ten pocałunek. Może nie chciałam tego robić w takim miejscu i w takim czasie, ale i tak, było nieziemsko. Przeszkadzała mi jedynie ciemność bo nie mogłam zobaczyć czy mu się podoba, ale czułam, że tak.
[ oczami Austina ]
Trwaliśmy w tym rajskim uniesieniu parę chwil kiedy przypomniałem sobie, że podobna więź łączy mnie z Nicole. To głupie, zakochać się w dwóch dziewczynach na raz. Ciężko było określić z którą mnie więcej łączyło, i która była lepsza. Nie chciałem pomiędzy nimi wybierać, ale teraz czułem, że to była Demi. Może to przez ten pocałunek bo fakt, zbliżyło to nas do siebie jeszcze bardziej.
W końcu ją od siebie oderwałem cicho dysząc.
- Przepraszam, nie wiem dlaczego to zrobiłem - sapałem pomiędzy wyrazami.
- Nie...nie przepraszaj, to było - słyszałem jak oblizuje usta, aby jeszcze raz poczuć mój smak. - Cudowne. - szepnęła.
- Serio? - moje policzki zaczęły piec i w tym momencie dziękowałem za brak oświetlenia, ponieważ pewnie wyglądałem jak burak przez ogarniający moją twarz, kolor czerwony. - Zawsze sądziłem, że nie umiem się całować.
- Co ty gadasz? Było naprawdę nieźle.
- No to...dziękuje - stało się dość niezręcznie.
- A co powiesz o mnie?- spytała po chwili.
- O Tobie? Hm... było naprawdę nieźle - zachichotałem cicho drocząc się z nią.
- Bardzo śmieszne - zachichotała i uderzyła mnie delikatnie w ramie.
- Myślisz, że już poszli? - spytałem po chwili.
- Nie wiem. Wole nie sprawdzać.
- I tak bym Cię nie puścił, ja to zrobię - chwyciłem za klamkę, a moją drugą dłoń Demi splotła ze swoją.
- Bądź ostrożny - szepnęła za moimi plecami.
Skinąłem głową i otworzyłem drzwi po czym wychyliłem się i powoli i uważnie się rozejrzałem.
- Teren jest chyba czysty. Możemy iść - wyszedłem ostrożnie uważając na każdy krok i pociągnąłem za sobą dziewczynę.
Przeraziła się na mój widok.
- Austin, Matko Boska co Ci się stało? - przyglądała się mojemu posiniaczonemu ciału.
- Co? - spytałem zdezorientowany bo przez to wszystko już o tym zapomniałem mimo, że nadal bolało. - A, to. Drobne nieporozumienie.
- Jasne - prychnęła. - Każdy tak mówi.
- Proszę Cię, możemy porozmawiać o tym później? - spojrzałem na nią przelotnie i obserwowałem otoczenie.
- Dobrze, ale wrócimy do tej rozmowy - wystawiła palec i zaczęła powoli iść.
Szliśmy korytarzem trzymając się za ręce. Oboje nerwowo obracaliśmy się co 2 minuty i rozglądaliśmy się. Nie mogłem pozwolić, aby ci frajerzy wyskoczyli zaraz z jakiegoś pokoju i zrobili nam coś, a zrobiliby. Na pewno.

__________________
Już teraz wiecie co jest dalej. Myślę, że do końca wakacji pojawi się jeszcze jeden rozdział, albo może dwa. Zobaczymy, zależy od czasu i możliwości. Mam nadzieję, że się podoba :))

4 komentarze:

  1. Zajebisty rozdział, genialne opowiadanie ! *__*

    OdpowiedzUsuń
  2. Kocham to! <3 Czekam na następny rozdział *__*

    OdpowiedzUsuń
  3. Piszesz jak zawodowiec, czytałam to dwa razy :) czekam na kolejny :) :*

    OdpowiedzUsuń