wtorek, 15 października 2013

Rozdział XXX

Nasze miłe spotkanie i powitanie przerwał krzyk mamy informujący nas, że zrobiła kolacje.
Skierowaliśmy się więc do kuchni. Na stole czekało na nas spaghetti.
- Ło, mamo...skąd miałaś składniki? - zdziwiłem się i odsunąłem krzesło Demi. Chciałem zrobić to samo z Nicole, ale Alex podrywacz mnie uprzedził.
- Sam mówiłeś, że jest tylko makaron, a ja zeszłam na dół i znalazłam w spiżarni resztę składników. Może nie jest tego najwięcej, ale myślę, że jakoś się najemy - uśmiechnęła się nakładając nam po kolei danie na talerze.
- Jak zawsze wspaniałomyślna - zachichotałem i usiadłem.
Gdy wszyscy mieli już nałożone jedzenie i siedzieli przy stole zmówiliśmy modlitwę i życzyliśmy sobie nawzajem smacznego. Potem już każdy zajadał się ze smakiem. Mama zawsze potrafiła zrobić coś z niczego. Nieważne czy makaron miałby pół roku, rok czy 5 lat i tak w wykonaniu mojej mamy smakowałby nieziemsko.
- Oh, ale się najadłem - przyznałem po chwili odsuwając krzesło od stołu i klepiąc się po brzuchu.
- Na zdrowie synku - na twarzy mamy znów pojawił się uśmiech, który bardzo mnie cieszył.
- Dziękuję - skinąłem głową. - To może ja poskładam talerze do zmywarki? - spytałem szykując się do wstania.
- Nie nie, ty siedź. Dość dzisiaj zrobiłeś. Ja to zrobię - powiedziała Demi ściągając mnie za rękę na dół, tak że znowu usiadłem.
- Pomogę ci - powiedziała Nicole i zaczęła zbierać talerze. 
- Dziękuję wam za pomoc kochane - słyszalne było uznanie mojej mamy, która sprzątała z blatu.
- Nie ma sprawy pani Mahone - odparła Demi wkładając talerze do zmywarki.
Patrząc na Alex próbowałem pokazać mu wzrokiem, że chcę z nim pogadać na osobności, ale ten marszczył tylko brwi nie rozumiejąc.
- Ty. Ja. Teraz. Sami - ruszałem wargami tak, aby mógł zrozumieć, ale żeby nie wydobył się z nich żaden dźwięk.
Uniósł do góry swojego kciuka i po chwili odszedł od stołu.
- To ja pójdę się przewietrzyć - wstałem i ruszyłem za nim.
Nie chciałem mówić przy dziewczynach, że chcę z nim pogadać na osobności bo wtedy mogłyby poczuć się głupio i wynikły by jeszcze z tego głupie sprawy. 
- Chodź na dwór - wyszedłem czekając na tarasie na Alexa.
- O czym chcesz pogadać? - spojrzał na mnie pytająco opierając się o drewnianą barierkę od tarasu. 
- Słuchaj, zauważyłem, że podoba ci się Nicole - odwróciłem się tak, aby moje plecy opierały się na filarze.
- Nie...wydaje ci się - zaprzeczył ruchami głowy. 
- Oj Alex, Alex..znam cię kilka lat i mnie nie oszukasz. Wiem na twój temat i twojego zachowania w danych sytuacjach wszystko. 
- Może trochę - wymierzył skalę na palcach.
- Chyba trochę bardzo - wziąłem jego ręce i rozszerzyłem tak bardzo jak tylko mogłem. - Teraz jest dobrze.
- Eh - westchnął i skrzyżował ręce na piersi. - Może i masz rację. 
- Co, miłość od pierwszego wejrzenia? - zachichotałem, a przyjaciel odpłacił mi się uderzeniem w ramię.
- Przestań, wiesz, że nie wierze w takie rzeczy.
- Oczywiście, ale może teraz uwierzysz.
- Okej, muszę przyznać fajna z niej dziewczyna i w ogóle... - przeczesał paznokciami swoją skórę na karku.
- I w ogóle? - prychnąłem. - Przyznaj się, że lecisz na nią od czasu, gdy tylko ją zobaczyłeś.
- Może - próbował unikać mojego wzroku.
- Rozumiem - pokiwałem powoli głową. - Czyli tak - wzruszyłem ramionami. - I w sumie dobrze, bardzo fajna z niej dziewczyna. Nie wiem czy to czasem nie za szybko żeby myśleć o związku na poważnie, ale jeśli już po jakimś czasie się na to zdecydujesz i ona również to błagam cię, nie zrań jej. Ona dużo w życiu przeszła, naprawdę. Zasługuje na dobre traktowanie i ja jako jej przyjaciel i twój, skopie tobie tyłek, jeśli jej coś zrobisz za frajerskie zachowanie bo teraz leży w moim interesie ochrona jej i ogólnie nas wszystkich - odetchnąłem przygotowując się na pytanie Alexandra. 
- Co to znaczy? - zmarszczył brwi.
No właśnie. Wiedziałem, że o to zapyta, a ja nie byłem do końca pewny czy mogę mu o tym powiedzieć. Czy w ogóle powinienem mu powiedzieć. W końcu był moim przyjacielem, ale nie chciałem mieszać w to wszystko kolejnej ważnej dla mnie osoby.
- Słuchaj...na razie ci nie powiem. Ale zrobię to, tylko po prostu kiedy indziej w porządku? - nerwowo zwilżyłem usta moim językiem.
- Ale...a-le niby dlaczego nie teraz? Jak już gadamy? - przekrzywił głowę. - O co chodzi Austin? 
- Nie, teraz nie. Muszę jeszcze wszystko przemyśleć, zastanowić się nad paroma sprawami i wtedy ci wszystko opowiem, zgoda?
Mój przyjaciel wzdychnął bezsilnie przez co z jego ust ulotnił się biaława mgiełka przez zimno.
- Zgoda - skinął głową w moją stronę i włożył ręce do kieszeni.
- Dzięki stary, dzięki też, że do mnie przyjechałeś - objąłem go. - A teraz chodź do domu bo zimno już się robi - oparłem rękę na jego ramieniu.
- Wiesz, mamy teraz trochę wolnego w szkole i postanowiłem przyjechać - wzruszył ramionami i uśmiechnął się sam do siebie wchodząc do domu.
- Dobrze postanowiłeś. Chociaż raz - zaczepiałem go prowokująco delikatnie popychając jego ramię.
- Uważaj Mahone, grabisz sobie - zmrużył zabawnie oczy.
- No chodź, dalej. Wiem, że się boisz Constancio - zamknąłem drzwi i przyjąłem pozę boksera.
- Ooo, Ciebie? - zaśmiał się i zrzucił się na mnie delikatnie mnie uderzając chichocząc przy tym.
"Biliśmy" się jak za dawnych czasów. Jak jeszcze mieszkałem w Teksasie. Moje dzieciństwo wróciło. Mój przyjaciel był teraz przy mnie. Śmiałem się mierzwiąc mu włosy przez co nic nie widział i na oślep wymierzał ciosy w moje ramię obejmując moją szyję.
- Jak dzieci - usłyszeliśmy po chwili, a gdy podnieśliśmy wzrok ujrzeliśmy trzy kobiety. Mamę, Demi i Nicole, które stały i chichotały przez nasze zachowanie.
- Ekhem - odkaszlnąłem i stanąłem prosto, podobnie jak Alex, który poprawiał swoją bluzkę.
- No co? - zdziwił się. - Dawno się nie widzieliśmy.
- W porządku, w porządku - rozbawiony głos mamy, za którym tak tęskniłem przywrócił nas do życia.
- Okej...-przeciągnąłem przerywając krępującą ciszę. - Dave, ile tu jest pokoi? - wychyliłem się, aby móc go zobaczyć.
- W sumie trzy, ale jeden jest w ciągłym remoncie...od pięciu lat - zaśmiał się. - Ale da się tam spać.
- Trzy? Cholera - mruknąłem.
- Austin - skarciła mnie mama.
- No to nie jest przekleństwo - spojrzałem na nią próbując się usprawiedliwić.
- Ale nie masz tak mówi, ponieważ brzydko to brzmi.
- Dobra już dobra - westchnąłem. - O kurza stopka - podniosłem brwi. - Lepiej?
Wszyscy w koło, razem ze mną się zaśmiali, a mama pokiwała głową.
- To musimy się jakoś rozdzielić - dodałem po chwili. - Hm, może...dziewczyny z dziewczynami, a chłopcy z chłopakami? - zaproponowałem.
- Beznadziejnie - burknął pod nosem Ax*
- Och no tak, zapomniałem, że ktoś tu się komuś podoba - ponownie mu dogryzałem tym razem ciszej, aby nikt tego nie usłyszał. - Jest jeszcze taka opcja, Alex z Nicole, Demi ze mną, a mama...- spojrzałem na Dave'a i na nią. 
- Spokojnie, ja będę spał w salonie - wskazał na zakurzoną kanapę, która wołała o pomstę do nieba. - Co prawda ma ona już chyba 100 lat, ale jeszcze da się na niej spać i siedzieć. Dam radę.
- Nie ma mowy - oburzenie matki dało się we znaki.
- Ocho...i się wkopałeś stary - pokręciłem głową ostrzegając go.
- Nie będzie pan spał na tej niewygodnej kanapie kiedy jest pan taki poobijany - kręciła głową z dezaprobatą.
- Ale obrażenia nie są takie poważne...
- Nie nie nie i jeszcze raz nie. Może i pan jest lekarzem, ale ja te obrażenia widziałam i też troszkę się na tym znam bo skończyłam kurs pielęgniarski. Śpi pan w pokoju z najbardziej wygodnym łóżkiem i nie dyskutuje na ten temat.
Zdążyła go nawet opatrzyć. Nawet nie wiem kiedy. 
Lekarz spojrzał na mnie ze zdziwieniem szybkości argumentów mojej mamy, które jak najbardziej były słuszne. 
- Matczyny instynkt, nic nie poradzisz - odetchnąłem i klepnąłem go w ramię, gdy stał obok mnie. - No to co, wszyscy zadowoleni? Komuś coś nie pasuję? - spojrzałem na Demi i Nicole.
- Nie, jest wszystko w porządku - pokiwała głową Demi.
- No to kto chcę to idzie spać - objechałem ich wzrokiem.
- Dobranoc - powiedziała rodzicielka i skierowała się na kanapę.
- O nie, nie ma tak. Pani również nie będzie tutaj spała. Cóż byłby ze mnie za dżentelmen, gdybym na to pozwolił. - tym razem odezwało się sumienie Dave'a.
- Ale...no to gdzie mam spać? - rozłożyła ręce.
- Ze mną...znaczy się - skrępował się i było to widoczne. - Ze mną w pokoju. Poradzimy sobie, łóżko jest duże i mam dość dużo koców i kołder - uśmiechnął się szeroko próbując zatuszować jak niezręcznie się teraz czuł.
- Dobrze, w porządku - powiedziała po chwili machając rękoma, a lekarz odetchnął z ulgą.
- Wspaniale. Wszystko wiadomo? - spytałem jeszcze dla upewnienia.
- Tak - skinął głową Dave. - To my z twoją mamą mamy pokój tu na dole, a piętro jest wasze. Koce i te sprawy są w szafach w pokojach. Jakbyście czegoś potrzebowali to przyjdźcie do mnie.
- Okej, no to dobranoc - powiedziałem i poszedłem na górę trzymając Demi za rękę.
- Który wybieracie? - spytał Ax patrząc na dwie pary drzwi.
- A co to za różnica? - zmarszczyłem czoło. - Może być ten - wskazałem na jeden pokój.
- No dobra, to miłych snów misiaczki - posłał nam żartobliwego całusa.
- Wam też i pamiętaj - szepnąłem trzymając go za ramię.
Pokiwał tylko głową i wszedł do ich pokoju, a my od razu skierowaliśmy się do swojego.

______________________
Wszystko było już gotowe. Każdy z nas wziął prysznic. Zmieniliśmy pościel, poduszki i wzięliśmy jeden koc i kołdrę.
- Śpimy razem pod kołdrą czy mam spać osobno? - spytała dziewczyna siadając na łóżku.
- Sam nie wiem - przebiegłem po moim czole palcami. - Jak będzie ci lepiej - uśmiechnąłem się czując zakłopotanie.
- Chyba będzie nam cieplej, gdy będziemy spali..no..razem - wybełkotała delikatnie zawstydzona.
- Też tak uważam - skinąłem głową i rzuciłem się na łóżko. - Wygodne - odparłem, gdy łóżko odbiło moje ciało i wylądowałem bliżej niej.
- Dobry materac - zachichotała.
- Nawet bardzo. Przynajmniej będziemy wyspani, tak sądzę - westchnąłem i położyłem głowę na poduszkach, a ręką zapaliłem lampkę.
Demi opadła na poduszki obok zachowując jednak pewien dystans. Wyciągnąłem moje ramię w jej stronę pokazując jej w ten sposób, że może się na nim położyć.
Spojrzała na mnie i na moją rękę i po chwili zastanowienia czy byłby to dobry krok z jej strony przysunęła się kładąc lekko głowę na miejscu zgięcia mojej ręki. Przyciągnąłem ją bliżej, tak, że jej policzek oparł się o mój obojczyk.
- Żeby było cieplej musisz być bliżej mnie - szepnąłem.
- Racja - uśmiechnęła się delikatnie w moją skórę.
- Ale jeśli nie chcesz, jest ci nie wygodnie czy po prostu uważasz, że nie powinno być takiego zbliżenia to rozumiem - rozprostowałem rękę, żeby w każdym momencie mogła zsunąć głowę na miejsce obok.
- Nie, nie...jest okej - ponownie zgięła mi ją i założyła na swoje ramię. - Tylko głupio mi po tej całej akcji w szpitalu - westchnęła. - Przepraszam jeszcze raz.
- Nie ma problemu. Nie byłaś świadoma. Nie wracamy do tego - chciałem cmoknąć ją w czubek głowy, ale pojawiła się niepewność. Po chwili jednak przełamałem się i zrobiłem to przez co Dems bardziej się we mnie wtuliła, wplatając nogi między moje.
- Dziękuję za wszystko Austin - szepnęła wypełniając nocną ciszę.
- Nie masz za co dziękować, to dla mnie przyjemność, pomagać ludziom - spojrzała na mnie, a ja na nią i znów powietrze stało się gęstsze, a wszystko w koło radośnie zawirowało.
Nasz usta wymieniały się oddechami, aż w końcu przyciągnęły się do siebie jak dwa magnesy i rozpłynęły się w namiętnym, pełnym uniesień pocałunku. Zaczesałem wolną ręką jej włosy, a ona przewróciła się na brzuch nie kończąc tej cudownej chwili tylko wręcz przeciwnie pogłębiając ją. Jej rozgrzana skóra na dłoni dotknęła mój zarumieniony polik dając mu przy tym ukojenie, o które tak długo się domagał. Druga dłoń dziewczyny spoczęła na moim biodrze, a mój język zaczął walczyć z jej jak na bitwie.. Mimo tego, że nie chciałem za nic w świecie tego kończyć wiedziałem, że zaraz może stać się coś czego byśmy żałowali. Oparłem czoło jej cicho dysząc przez to, że dłuższy czas nie mogłem wziąć głębszego oddechu.
- Demi - wyszeptałem oblizując usta.
- Wiem Austin, spokojnie. Do niczego nie dojdzie, to za wcześnie - pogładziła mój polik i jeszcze raz mnie cmoknęła po czym jej głowa po raz kolejny opadła na mój tors.
Uśmiechnąłem się sam do siebie ciesząc się, że mnie rozumie.
Teraz była inna.
Zmieniona.
Lepsza.
Ważniejsza - dla mnie.
- Dobranoc mała - szepnąłem przymykając oczy.
- Dobranoc - usłyszałem po chwili i nie podnosząc powiek przykryłem nas kołdrą.
Po kilku minutach zasnąłem.

_____________________
Ax* - skrót od Alexa/ Alexandra. Austin nie używa go w realnym świecie. Wymyśliłam go na potrzeby bloga.
Napisałam dzisiaj dla was trochę dłuższy rozdział, który mam nadzieję, że niej gorszy od pozostałych. Ponownie, nie wiem już który raz przepraszam za tak wielkie odstępy od dodawania rozdziałów i proszę o zrozumienie.

7 komentarzy:

  1. To był jeden z najlepszych rozdziałów!!! <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny *O* A ta końcówka to asjvfcddkjtrdsdjdd

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział jest świetny. Czekałam na cos słodkiego :) Dziękuję xD
    Tylko, żeby już nie było nic złego ;*
    /@Swag_Poland

    OdpowiedzUsuń
  4. Rozdział świetny.;p Fajnie że pojawił się Alex ;) Czekamy na dalsze perypetie ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Super rozdział ;) Chociaż wydaje mi się że cała historia zbyt szybko się toczy. Musisz wymyślić coś tak dobrego żeby ta historia miała jeszcze troche rozdziałów ;) Bardzo lubię to czytać ;p

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie no, spokojnie ludzie :) Nic się szybko na razie nie skończy, nie planuje przynajmniej. Mam w głowie mnóstwo pomysłów także bez problemu.
      "to co dobre szybko się kończy" - nie tym razem. Keep calm

      Usuń
  6. Cudowny rozdział ;* Kocham to opowiadanie <3 i zapraszam do mnie : http://opowiadanieoaustiniemahonelove.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń