Dzień
minął bardzo miło, ale gdy nadszedł wieczór zrobiło się poważnie. Powietrze od
razu stało się gęstsze przez co z trudem przechodziło przez płuca. Dave zawołał
wszystkich do salonu.
-
Chciałem żeby każdy wiedział co będzie się teraz działo w naszym życiu -
przejechał po nas wzrokiem. Widząc, że słuchamy go uważnie, kontynuował - A
więc droga rodzinko...przez ostatni miesiąc było fajnie, miło, kolorowo ale
musicie wiedzieć, że takie życie nie trwa wiecznie. Jest cisza, ale tą ciszę
nazywamy ciszą przed burzą. Oni już knują jak tu się do nas dobrać, ale my
musimy być szybsi i lepsi, o wiele. Dlatego już dzisiaj, teraz, trzeba
zaplanować wszystko po kolei, musimy się ich pozbyć, chyba każdy z nas chcę
zapłaty za to wszystko co nam zrobili. Naruszyli naszą cielesność, pobili,
odebrali życie kogoś nam bliskiego, wkręcili w niezłe bagno, narażali
niejednokrotnie nas samych, zrobili wiele razy piekło w naszych domach, grozili
i chcieli zabić. - Zgodnie pokiwaliśmy głowami. - Nie wiem czy wymieniłem
wszystko, ale nieważne ile by tego nie było to...musimy ich zniszczyć.
-
Ale..ale szansę na wygraną są dość małe. Ich jest pięciu, a u nas takich
zdolnych do walki z nimi tylko dwóch. Ty i Austin - powiedziała Nicole.
- Jestem
jeszcze ja. Trochę się mnie wyćwicz i będę gotów do ataku - zasygnalizował
Alex.
- I ja -
zgłosiła się Demi, a ja zmarszczyłem tylko czoło.
-
Oszalałaś? - spytałem cicho.
- Ja ich
przecież znam. Byłam kiedyś gangsterką...- powiedziała niechętnie, a jej słowa
zmroziły wszystkich. - Znam się na tym i raczej nie wyszłam z wprawy.
-
Um..dobra, o-okej to jest już czterech -wydukał zamyślony Dave. - I tak mamy
przewagę, ponieważ nasza inteligencja jest przynajmniej o 50 % większa od nich.
- Ja się
nie zgadzam żeby Demi szła z nami - powiedziałem od razu. - Może i była tą
gangsterką, może i się na tym zna ale nawet najlepszych mogą postrzelić, nie
mam zamiaru jej narażać. Po za tym oni nie wiedzą, że ona żyję. W końcu miałem
ją zabić tak?
- No to
będę w pewnym rodzaju niespodzianką - uśmiechnęła się delikatnie i pogładziła
mój polik. - Nie martw się, nie będę robić tego pierwszy raz. Poradzę sobie -
subtelnie mnie w niego cmoknęła.
- Nie nie
nie, to głupi pomysł. Tylko jeszcze bardziej ich rozzłościmy tym faktem i
nakręcimy do jak najszybszego ataku - pokręcił głową Dave. Chwile pocierał
swoją szczękę. - W trzech powinniśmy dać radę - powiedział w końcu trzymając
nas w niepewności.
- Czyli
ja, ty i Alex? - spytałem żeby się upewnić, a lekarz tylko kiwnął głową.
- Nie
możemy po prostu zwiać? - spytał Ax, chyba dopiero teraz doszła do niego powaga
sytuacji.
- I tak
nas znajdą więc po co? - brwi Dave'a utworzyły jedną linie.
Nikt już
nic nie powiedział. Cisza, która zapadła między nami kuła nasze ciała niczym
laleczkę voodoo. Wżerała się w nasze mózgi pobudzając je do myślenia, ale w
tamtej chwili wszyscy siedzieli spokojnie, tępo wpatrzeni w niebieski wazon
stojący na stoliku. Mrugaliśmy zgodnie z tykaniem zegara jak zahipnotyzowani.
Gdybym wiedział co dzieję się w głowach ludzi w salonie zwariowałbym. Natłok
emocji przygniótłby mnie łamiąc przy tym wszystkie mentalne kości, a tłumione
krzyki rozsadziłyby bębenki. Nagle wziąłem świszczący wdech i trzymając kilka
sekund w płucach wypuściłem go ciężko, a wzrok wszystkich utkwił we mnie.
- To...-
wstałem i podrapałem się po karku.- Chodź Dave, pokażemy wszystko Alexowi.
Wszyscy
zgodnie zeszliśmy na dół, do piwnicy i pokazywaliśmy po kolei mojemu
przyjacielowi jak z czym się obchodzić. Bacznie przyglądał się powierzchni
broni i obracał ją ostrożnie w rękach.
- Takie
rzeczy widziałem tylko na filmach albo w grach, nie wiedziałem, że kiedyś sam
będę trzymał broń.
- Tylko,
że ta broń jest prawdziwa i jeśli kogoś postrzelisz poleję się prawdziwa krew,
a nie keczup, czerwona farba czy jakiś wytwór grafików - westchnąłem czyszcząc
tłumik.
- Wiem,
wiem - pokiwał głową i usiadł na krześle. - A co jeśli spudłuje?
-
Dostaniesz tą z noktowizorem - odezwał się Dave rozkładający coś na stole.
- Co to?
- pochyliliśmy się nad makietą.
- Plan
ich posesji - spojrzał na nas i przygniótł kąty bristolu broniami.- Najpierw
wyślemy im wiadomość czy istnieje możliwość pogadania z nimi na spokojnie, bez
wystrzałów i krwi.
-
Myślisz, że się zgodzą? - spytałem z wielką wątpliwością.
- Nie
wiem - wzruszył ramionami. - Jeśli nie to załatwimy to ich sposobem.
-
Ale...my chyba...nie..wiecie - było słychać jak wielka gula w gardle Alexa z
trudem przez nie przechodzi.
-
Nie...nie zabijemy, przynajmniej nie planujemy tego. Po prostu to będą
delikatne znaki, że my też tak potrafimy i umiemy się bronić. - spojrzał na
Constancio. - Musisz zapamiętać żeby nie celować w głowę, klatkę ani uda, nie
pokazuj że się boisz bo wtedy zrozumieją, że mają władzę i będzie z nami źle.
Pokiwał
głową i włożył broń za pasek. Przyglądałem się mu, a po chwili zwróciłem się do
Dave'a.
- Skąd
tyle wiesz o tym wszystkim? - ciekawość zwyciężyła.
-
Planowałem tą zemstę od wielu lat, w końcu zabili mi syna - mruknął pod nosem,
a na jego szyi wybiły się grube żyły.
Nie
chciałem bardziej go denerwować więc spasowałem i nie pytałem dalej.
Posprzątałem na wielkim drewnianym stole zwijając bristol, a potem poukładałem
wszystkie bronie na swoje miejsce.
- To
wszystko. Idźcie na kolację, ja zaraz dołączę tylko wszystko zabezpieczę -
wskazał ręką.
Ax od
razu się wycofał i ruszył schodami do góry, a ja poklepałem mojego drugiego
przyjaciela po ramieniu.
-
Wszystko będzie dobrze. Pomścimy twojego syna.
- Austin
- spojrzał na mnie odwracając się. - Tylko nie stawaj się tacy jak oni. Nie
kieruj się się nienawiścią. Myśl za nim zrobisz - poczułem się jakbym gadał z
własnym ojcem.
Moje
serce boleśnie zakuło, a ja wpatrywałem się w niego widząc tatę. Mówił coś do
mnie, ale nie słyszałem. Nawet najgłośniejszy dźwięk został wyciszony przez mój
mózg do maksimum. Przypomniałem sobie jak mówi mi takie same słowa tuż po bójce
z kolegami z dzielnicy. Walczyłem z potokiem łez cisnącym mi się do oczu.
Szybko i mechanicznie zamknąłem powieki i skinąłem tylko głową, a drażniący
pisk przesuwających się krzeseł nad nami trafił w końcu do uszu wraz z głosem
Dave'a.
-[...] a
teraz idź już na kolacje - usłyszałem.
To był
koniec jego zdania. Odwróciłem się i szybko starłem jedną łzę z polika. Mimo
tego, że tata nie żyje już parę lat wszystko boli tak samo, tak jakby stało się
to jeszcze dzisiaj. Tęsknota to najgorsze z uczuć człowieczych. Najpierw wypala
cię od środka, potem jakby milknie, ale nadal po cichu cię wykańcza, następnie
przychodzi fala polemizowań i smutku, a wraz z nią wraca ona...najgorsza ze
wszystkich możliwych. I uświadamiasz sobie, że ta osoba już nie wróci. Że teraz
potrzebujesz jej najbardziej, ale na marne bo żadne z twoich próśb, modlitw nic
tutaj nie zdziałają. Choćbyś je wykrzyczał, wyrył na swojej skórze nic się nie
stanie. Wiele razy zaciskałem powieki kuląc się za łóżkiem i w myślach
powtarzałem "jak otworzę oczy tata ma siedzieć w swoim fotelu", potem
liczyłem do 10, uchylałem powieki i widziałem, a raczej nie widziałem bo nigdy
nic się nie stawało. Fotel pozostawał pusty, ale moje serce było pełne, pełne
wspomnień. I tylko one trzymały mnie przy życiu.
Teraz jestem tutaj, w tym domu, z tymi ludźmi. Nie wiem czy tata
jest ze mnie dumny, pewnie nie. W końcu jestem jak gdyby nie patrzeć
gangsterem. Idę po starych schodach ku górze z prawdziwą bronią za spodniami. W
kieszeni pukają o siebie prawdziwe pociski z prawdziwym prochem, wszystko
dzieję się naprawdę. Można wpleść w tą sytuację jedno powiedzenie z życiowych
lekcji taty, "zawsze walcz o swoje". Tak tato, walczę o swoje. O
swoje życie, o swoją rodzinę i przyjaciół. Może nie do końca w słuszny sposób,
ale walczę, tak jak mnie nauczyłeś.
Nawet nie zauważyłem jak doszedłem do jadalni, a wszyscy patrzyli na
mnie ze zmarszczonymi czołami.
- Austin dziecko, co się dzieje? - spytała zaniepokojona mama. -
Siadaj bo ci wystygnie.
Potrząsnąłem głową wybijając się z przemyśleń i wspomnień po czym
przetarłem oczy i zająłem miejsce tuż koło Demi.
- Zamyśliłem się - uśmiechnąłem się lekko, aby wszystkich
uspokoić.
- W porządku, jedzcie już - powiedziała moja rodzicielka i wszyscy
zaczęli zajadać się jej przysmakami.
______________
Gdy Redtaised zgodzili się na spotkanie i pogadanie wypuściliśmy kłębione w nas powietrze z wielkim świstem. Przyszykowaliśmy się nawet na najgorsze scenariusze mimo tego, że miało być to tylko "miłe spotkanie przy kawie i ciasteczkach". O wpół do czwartej pojechaliśmy na stary, żelazny most kolejowy tak jak się umówiliśmy. Po chwili pojawili się tam oni. Stanęliśmy na przeciwko siebie w pełnej gotowości, oraz z zaciętością do walki. Patrzyliśmy na swoje sylwetki jakiś czas, ale w końcu odezwał się Bill.
- Miło mi was znów widzieć - uśmiechnął się cwaniacko i splunął w bok.- Dave, stary przyjacielu - zaśmiał się. - I ciebie młody.
- Nie powiem, że wzajemnie bo nie lubię kłamać - syknął jadowicie Dave.
- No proszę, a głowę dałbym sobie uciąć, że synek miał po tobie te kłamanie.
Widziałem kątem oka jak zaciska swoje pięści, ale byłem spokojny. To rozważny mężczyzna i wiedział po co tam byliśmy.
- Dobra, do rzeczy...czego od nas chcecie? - papieros wylądował między jego wargami.
- Spokoju - powiedziałem bez wahania i w zamian usłyszałem tylko ich śmiech.
- Z tego co wiem to nie tak się umawialiśmy Austin - przekrzywił głowę i zakrył rękoma zapalniczkę tak żeby wiatr nie zdmuchnął płomienia, którym podpalił papierosa.- Zabij mnie jeśli się mylę - zaciągnął się.
- Zabije cię jeśli w końcu nie dasz nam spokoju. Nam wszystkim - warknąłem nie wytrzymując już.
- Ups, no to strzelaj - uśmiechnął się szeroko, z jego ust wyleciał biały dym.
Moja szczęka się zacisnęła, przymknąłem oczy żeby się nie zdenerwować i brałem głębokie oddechy.
- Wrócisz do nas to twoja rodzinka i cała reszta będzie miała spokój, nie wrócisz wszyscy zginął - wzruszył ramionami.
- Ty skurwielu! - warknąłem głośno.
- Mów mi dalej - uśmiechnął się i zgasił papierosa. - To jest moja propozycja. Masz trzy dni na zastanowienie się. Pozdrów mamusie - machnął ręką i wsiedli wszyscy do swojego czarnego auta.
Dałem upust emocją i krzyknąłem jak najgłośniej potrafiłem.
- Czemu to pieprzone życie musi być takie trudne? Czemu? - krzyczałem i schowałem twarz w dłoniach.
- Czemu to pieprzone życie musi być takie trudne? Czemu? - krzyczałem i schowałem twarz w dłoniach.
- Austin...- podszedł do mnie Ax i położył rękę na moim ramieniu. - Będzie dobrze zobaczysz, jeszcze ich jakoś załatwimy - powiedział dla otuchy.
Odchyliłem głowę i odetchnąłem z trudem. Spojrzałem na nich i podrapałem się po karku po czym ruszyłem w stronę naszego wozu.
Nie wiedziałem co mam zrobić. Z jednej strony nie chciałem tam wracać, ale z drugiej musiałem bronić moją rodzinę, przyjaciół, dziewczynę. Najgorsze w tym wszystkim było to, że cieszyłem się na myśl, że mogłem znowu komuś nakopać. Czułem, że się zmieniłem...na gorsze.
____________
HOŁ HOŁ HOŁ
Wesołych Świąt kochani, dużo zdrowia, szczęścia, spełnienia wszystkich marzeń, dobry ocen, miłości, pieniędzy i przede wszystkim wyrozumiałości i cierpliwości dla mnie :) oraz wszystkiego czego sobie zapragniecie. Kocham Was xx
+ przepraszam przepraszam przepraszam za tak cholernie długą przerwę :(
Rozdział to taki prezencik malutki ode mnie.
Udanego sylwestra ♥
Wow. Widzę źe tempo się rozkręca. Dreszcz mnie przeszedł. Napięcie rośnie, super=* oby tak dalej!
OdpowiedzUsuńAlex jest słodki w tym wszystkim <3. Super rozdział.
OdpowiedzUsuńDreszcze mam po tym rozdziale. Kuzynka lubi takie klimaty. Polecę jej to jako ciekawą lekturkę. Świetna robota.
OdpowiedzUsuńJednym słowem KOCHAM ♡ Nie moge sie doczekać nn rozdziału ;**/K-M.J kaceszki ♡♥♡♥
OdpowiedzUsuńMega *.* boże kocham twojego bloga ♥ myślę że wszystko się ułoży i bd dobrze ♥♥ weny życzę :*
OdpowiedzUsuńjezu........... kocham, kocham, kocham!!!!! nie mam słów żeby opisac twój blog! agahsbsjszbsbsmsju <3
OdpowiedzUsuńweny!!!! i juz czekam na nexta ;)
<3<3 Nic dodać nic ująć. <3 cudowny blog !
OdpowiedzUsuń<3<3 Nic dodać nic ująć. <3 cudowny blog !
OdpowiedzUsuńCześć. Też pisze opowiadanie, zapraszam do mnie www.dom-by-dominik-pazdzio.blogspot.com :)
OdpowiedzUsuńNo, nikt cie nie pobije w tym opowiadaniu. Tyle łez tu wylałam że to się w głowie nie miesci. ;) amazing!
OdpowiedzUsuńJak zwykle świetny rozdział :*
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie ;3 http://drugssexlove.blogspot.com/
jeeejku, ja tak bardzo nie chcę żeby Austin się zmieniał na gorsze. Nie chcę żeby był taki jak ten gang... ;( /Blog swietny, najlpeszy jaki czytałam. Nie myślałaś o pokazaniu tego jakiemuś humaniście? żeby ci wraz z tb, poprawił interpunkcję itp i żeby do jakiejś wytwórzni iść? Wydać to w twardej oprawie?
OdpowiedzUsuńOjej, nie myślałam, ale wiele ludzi mi o tym mówi, ja natomiast sądzę, że nie ma po co iść wydrukować jako książkę skoro blog nie jest jeszcze skończony :) ale może kiedyś, kto wie...
UsuńNie sądze. Musiałabyś mieć zgodę Austina. Historia mi sie podoba, czytam i czekam na next :)
UsuńNie musiałabym. Po prostu zmieniłabym bohaterów :)
Usuń