piątek, 17 stycznia 2014

Rozdział XXXV

~Pociski lecące w moją stronę, zgrabnie omijające moją tętnice ostrza, mrok, ciemna przestrzeń, granica koszmarów...
Nagle przeraźliwy krzyk. Dobrze znany mi głos nawołuję mnie gdzieś z daleka, gdzieś z ciemnego horyzontu. Biegnę ile mam sił w nogach, parę razy upadam, ale nie poddaję się. Świsty lecących za mną naboi szumią mi w głowię do granic możliwości. Po natężeniu głosu znanej mi kobiety stwierdzam, że jestem już blisko. Widzę ją...widzę mamę przywiązaną do krzesła, a nad nią jakąś postać. Stoi do mnie tyłem, ale idzie zrozumieć jak bardzo niemiłe jest to spotkanie. 
- Zostaw ją - wykrztuszam z siebie i znów chcę biec, ale tym razem nie mogę.
Nogi odmawiają mi posłuszeństwa, palce drętwieją, a cała kończyna waży grubo ponad tone. Czołgam się do mamy zdzierając przy tym łokcie do kości. Obraz płaczącej i pobitej mamy nie znika z mojego pola widzenia. Obserwuje wszystko co się dzieje, nagle nieznana mi postać podnosi broń, przeładowuję ją i przykłada do głowy mojej rodzicielki. Wrzeszczę tak, że głos odbija się o opuszczone w koło budynki. Chwytam się żelaznej belki i podnoszę napinając swoje mięśnie. 
- Zostaw ją - ponawiam głośną prośbę, ale w odpowiedzi dostaję głuchy strzał prosto w głowę mamy.
Upadam na kolana i wrzeszczę, moje gardło zaczyna piec. Twarz w sekundę staję się mokra przez słoną ciecz wypływającą spod moich mocno zaciśniętych powiek. Wstaję jakby po paru miesiącach trzęsąc się z wciąż tkwiącego wspomnienia w mojej głowie. Nie patrzę na nic, chwytam pierwszy lepszy metalowy pręt i ruszam na zabójcę. Moja górna szczęka mocno trze o dolną, a na szyi widoczne są żyły. Teraz nogi nie kolidują z moim ruchem. Biegnę, rozpędzam się i biorę jak największy zamach. Jęczę przy tym przez ból spowodowany stratą najważniejszej dla mnie osoby. Chcę już uderzać ale osoba odwraca się. Braknie mi tchu i bezwładnie opadam. Upuszczam pręt, który robi duży hałas, ponieważ stuka o pojedyncze cegłówki leżące na ziemi. Łapie się za klatkę i dysząc obserwuję zbliżającego się chłopaka. Na jego twarzy widoczny jest cień uśmiechu. Gdy wyłania się z mroku, a jego twarz oświetla lampa uliczna jestem pewny kim jest. 
To ja...
Ja zabiłem własną matkę.
- Mam nadzieję, że jesteś z siebie zadowolony - charczy duplikat i kuca przy mnie. - Zabiłeś swoją matkę, tą samą co cię urodziła, pokochała, wykarmiła i wychowała - śmieje się gorzko i wyciąga szare, gruchoczące pudełko z zapałkami, a do ust wkłada papierosa. - Widzisz, wszystko w życiu się zmienia. Ludzie też. Najczęściej pod czyimś wpływem - trze rysikiem tak, że zapałka się zapala zostawiając w powietrzu jasną poświatę dymu i lekki, drażniący nos zapach siarki.
Nie mogę nic powiedzieć. Wciąż próbuję łapać oddech, który gdzieś zaplątał się w płucach i czeka aż zamęczę się na śmierć.
- Zabiłeś ją Austin, zobacz - wskazuję na mamę. - Widzisz? To ty do tego doprowadziłeś, ale zaraz...to nie wszystko - zmrużyłem oczy przez rozbłyskające światło.
Ukazały mi się cztery krzesła, a na nich Demi, Nicole, Ax i Dave w takim samym stanie jak mama.
Zapłakałem jeszcze głośniej przez co oddech urwał się całkowicie. Podtrzymywałem się jedną ręką patrząc na drugiego mnie. Czułem, że to mój koniec. Desperacko zaciągałem powietrze, ale bez żadnych, nawet najmniejszych skutków.
- Zabiłeś wszystkich Austin, wszystkich swoich bliskich...nie jesteś już tym samym chłopakiem. Zmieniłeś się - buchnął mi w twarz dymem, a ja oślepiony padłem i uderzyłem głową o ziemie.
- Zabiłem ich, wszystkich. Zabiłem - wyduszałem z siebie razem z łzami spadając bez końca w czarną otchłań"
Energiczny wdech od razu podniósł mnie do pozycji siedzącej. Patrzyłem przestraszony przed siebie. Ręce nadal drżały, a łzy kapały na tors. Podniosłem się szybko i zacząłem biegać po domu krzycząc po kolei imiona.
- Alex?! Demi?! Mamo?! - wpadałem do różnych pokoi. - Dave?! Nicole?! - wydobywało się z moich ust.
Dom był pusty i cichy. Wszystko wydawało się tak spokojne kiedy we mnie szalała burza. 
- Mamo! - jęczałem rozpaczliwie. - Boże proszę, odezwijcie się - ścierałem łzy, aby poprawić sobie widoczność rozmywającego się obrazu. - To tylko sen, to był tylko sen - powtarzałem sam do siebie.
Oszalałbym gdyby nie karteczka na stolę przygnieciona wazonem.
"Jesteśmy na zakupach. Niedługo będziemy. Mama"
Opadłem na kanapę i odetchnąłem ciężko. Czytałem podpis na karteczce setki razy, aby się upewnić czy na pewno tam jest i czy to nie są żadne przewidzenia. 
Siedziałem myśląc o głębszym znaczeniu tego snu. Co on miał znaczyć? Co miał sygnalizować? Przestroga dla mnie, czy może wizja przyszłości? 
Nagle do domu weszła cała moja "rodzina". Impulsywnie rzuciłem się im na szyję łącząc wszystkich w wielkim uścisku.
- Aż tak długo nie spałeś stary - zaśmiał się Alex, a ja razem z nim ciesząc się, że nadal są tu ze mną i nic im nie jest.
- Austin zaraz mnie udusisz - jęknęła mama trzymając zakupy.
- Przepraszam, stęskniłem się - uśmiechnąłem się do nich. - Pomogę wam - wziąłem zakupy i poszedłem do kuchni.
- Ta, stęsknił. Ktoś w to wierzy? - spytał Ax,a wszyscy odpowiedzieli zgodnie "nie".
- Pewnie czegoś chcę - zachichotał pod nosem Dave.
- No, dzięki wam - zaśmiałem się.
Oglądałem każdego jakbym miał zauważyć w nich brak jakiegoś detalu ich rys. Uśmiechałem się szeroko, ale urywki koszmaru i słowa mojej kopii wciąż wracały w myślach i nieustannie mnie męczyły. Zamykałem wtedy oczy, brałem wdech i znów je otwierałem wiedząc, że zobaczę to co chcę zobaczyć. Ich.

_________________
A no cześć Wam :) Zaczęłam trochę inaczej, mam nadzieję, że Wam się podoba. Czekam na komentarze.

10 komentarzy:

  1. Co miał znaczyć ten sen? ! Mam nadzieję, że nic złego się nie wydarzy.... Szkoda, że tak długo było na niego czekać i taki krótki ;'( Bo lovciam czytać tego bloga, szczególnie gdy jest tu nasz Aus ;** Do następnego. ... ♡

    OdpowiedzUsuń
  2. Popłakałam się ;'( czy on naprawdę taki będzie? ;'( rozdzał niesamowicie emocjonalny.

    OdpowiedzUsuń
  3. perfekcyjny :)
    kiedy następny??

    xx

    OdpowiedzUsuń
  4. AA zaczęłam mniej więcej czytać opow. twoje XD [wiem późno ;**]
    no ale spoko :O
    ja tak przeglądam opowiadania w zakładce czy ktoś dodał,
    nikt,
    nikt,
    nikt,
    TY DODAŁAŚ,
    i ja 'ooo dodała!'
    i zaczynam czytać haha i kol. u mnie jest. XD
    super xx

    OdpowiedzUsuń
  5. MEGA <33 boże kocham cię normalnie... :* Do następnego :* :* oby następny rozdział pojawił się szybko :*

    OdpowiedzUsuń
  6. So amazing! Uwielbiam cię <3

    OdpowiedzUsuń
  7. Rozdział fenomenalny !
    I ten sen..okropny...UGHR!
    Czekam na next i weny życzę :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Jest extra <3 Czekam na nexta :-)

    OdpowiedzUsuń
  9. ! <3 popłakałam się.

    OdpowiedzUsuń