sobota, 31 maja 2014

Rozdział XXXIX

Wyplułem chłodną wodę, która spłynęła po całym moim ciele dostając się też do ust.
- Cholera! - krzyknąłem przez niską temperaturę cieczy moczącą mnie od głowy do pasa.
Otarłem twarz i odetchnąłem głośno, zauważyłem chłopaków przed sobą.
- O co chodzi? Zasnąłem no nie? - przecierałem oczy. - Ale to nie znaczy, że macie mnie lać kurwa lodowatą wodą, można chyba po prostu szturchnąć tak? Obudziłbym się.
Spojrzałem w bok i ujrzałem ciało z przestrzeloną głową.
- Jezu Chryste! - wstałem szybko znajdując się wcześniej dość blisko. - C...co to jest? - pokazałem na zwłoki.
- Trup, nie poznajesz? - zmarszczył czoło Bill, jego kąciki ust były delikatnie podniesione, ale tak że zarysowywały na jego twarzy cień uśmiechu.
- Widzę, że trup ale...- rozejrzałem się. - Co my tu robimy? Gdzie my w ogóle jesteśmy i jak się tu znaleźliśmy? - złapałem się za mocno bolącą głowę.
Pamiętałem tylko skromne urywki z momentu, gdy byłem w samochodzie. Kilka słów i...to wszystko. Nic więcej nie było w mojej pamięci, pustka i nicość z dzisiejszego dnia.
- Myślę, że za bardzo nam ufasz - powiedział Bill. - Z jednej strony niby dobrze, ale z drugiej...- pokręcił głową.
- O czym ty do mnie mówisz człowieku? Gadaj! - złapałem za jego koszulkę i mocno zacisnąłem zęby.
Jego pogardliwy wzrok zilustrował moje drobniejsze ciało stojące przed nim i trzymające za jego ubranie. Podniósł brwi. Szybko go puściłem, a on poprawił t-shirt.
Przeczesałem palcami obu rąk włosy ciągnąc za nie mocno, położyłem ręce na swoim rozpalonym karku.
- O co tu chodzi? Co wyście mi zrobili? - szepnąłem.
- My? Nic - wzruszył ramionami. - My tylko ci pomogliśmy zmienić się na lepsze tak żebyś jakoś sobie w tym biznesie radził.
- Jakim biznesie? Jakie radził? - nie rozumiałem do czego zmierza. - Ja nie chcę w tym siedzieć, nie chcę zamieniać się w jednego z was, nie chcę niczego co związane z wami albo z tym bagnem! - krzyczałem zdesperowany.
- Austin Austin Austin...-pokręcił głową śmiejąc się pod nosem. - Młody, już za późno. Ty go zabiłeś - pokazał na sinego już chłopaka. - Ty, nikt inny, ty pociągnąłeś za spust. My tylko włożyliśmy ci broń do ręki, taka mała pomoc - puścił mi ironiczne oczko. - Gdzie twoja wdzięczność?
Oddech dosłownie uwiązł mi w gardle. Sapałem ciężko i z trudem, słyszałem jak powietrze wypuszczane ze mnie energicznie obija się o moje płuca.
Zwolniłem.
Wszystko zwolniło.
Spojrzałem na ciało i po chwili na swoje dłonie, które były we krwi. Zdarte i sine kostki nawet nie bolały.
Nie czułem.
Upadłem na kolana, schowałem twarz w swoich rękach i załkałem bezsilnie przez ból, który mnie przytłaczał i to tak mocno, że prawie wbijałem się w ziemie.
- Nie chcę! Błagam nie, proszę...- szlochałem nad sobą.
- Nie maż się, to tylko trup - obojętność Nick'a dobijała jeszcze bardziej.
- Człowiek, taki jak ty, ja i oni. Nie znałem go, nie wiedziałem, że... że zabiłem - płakałem mimowolnie.
- Sądzę, że jednak nie musieliśmy ci nic podawać. Ty już jesteś jedną nogą po tej drugiej stronie. To kwestia czasu - Bill włożył pomiędzy wargi zgniecionego papierosa.
- Wiedziałem, że to nie był sok - otarłem niezdarnie poliki. - Jak można być takimi potworami?
- Spokojnie, masz jeszcze serce bo inaczej byś nie ryczał jak ostatnia ciota nad śmierdzącym ciałem - zaśmiali się. - Ale tak jak mówiłem, kwestia czasu...
- Nienawidzę was, was i tego wszystkiego w koło - zacisnąłem powieki i wstałem. - Zniszczyliście mnie. Zmieniliście i zraniliście. Jestem zepsuty przez was, ale ja się nie dam...nigdy się nie poddam i nie będę mordercą - odszedłem szybkim krokiem ścieżką.
- Młody, ty już nim jesteś, a nienawiść to zła cecha!
Zwinąłem palce w pięści  i zacisnąłem je. Zaschnięta krew na kostkach popękała, a spod spodu wyleciała nowa, świeża i ciemnoczerwona.
Splunąłem w bok i po chwili szybko zasłoniłem usta. Potrząsnąłem głową wiedząc jak się właśnie zachowuję. Rozluźniłem uścisk i westchnąłem cicho, ruszyłem biegiem w stronę starego, żelaznego mostu. Wdrapałem się przez barierki przeskakując je, ponieważ most od dawna był zamknięty. Usiadłem tak, że zwisały mi nogi i patrzyłem na kupę rupieci i żelastwa pode mną, ponieważ było tam złomowisko.
Oparłem czoło o zardzewiałą belkę, która dała ukojenie mojemu spoconemu i rozpalonemu od bólu głowy i ciała czołu. Przymknąłem oczy. Cały się trzęsłem na myśl tego co mi zrobili i co...zrobiłem ja. Nieświadomie, ale jednak zrobiłem.
Dobrze, że tego nie pamiętałem. Nie zasnę na pewno dzisiejszej nocy, a co byłoby gdyby wszystko odbyło się na trzeźwym umyślę. Nie spałbym przez długi okres. Nie wiem czy mógłbym nawet normalnie funkcjonować. To wszystko źle działało na mnie. Wypalało dziurę w środku, sprawiało, że miałem chęć skoczenia. Patrzyłem jak stopy zwisają w dół mierząc w głowie odległość do ziemi i prawdopodobieństwo tego, że po skoku...
umrę.

__________
krótkie.
wiem, przepraszam.

9 komentarzy:

  1. Niesamowity <3 Smutny... przy czytaniu nawet uroniłam łzę... masz talent do pisania <3 Czekam na kolejny rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Boże.. kocham ! ♥ Czekam na next ! ♥

    OdpowiedzUsuń
  3. ;'( Mam nadzieję że nie skoczy ;'( Popłakałam się jak głupia.;c Weny życzę ; ** może i krótki rozdział ale bardzo treściwy a przekaz jest oczywisty. Brawo! ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Jejciu, super ♥ Czekam na następne rozdziały, bo piszesz genialne akcje c:
    @Swag_Poland

    OdpowiedzUsuń
  5. śwetny *-* czekam na następny!!

    OdpowiedzUsuń
  6. Chce już nastepny ♥

    OdpowiedzUsuń
  7. Czekamy wciąż :( Zajebisty blog *_*

    OdpowiedzUsuń
  8. Co sie dzieje z nextem? Boski blog! Polece znajomym.

    OdpowiedzUsuń